Łączna liczba wyświetleń

piątek, 29 lipca 2016

SLW:Rozdział 51

Y:Zanim zaczniemy walczyć, przybij ze mną pięść.
J:Po co?
Y:Zaufaj mi.
Jack zrobił to o co go poprosił jego brat. Kiedy im się to udało, ich moce ze sobą się połączyły.
Obaj bracia ruszyli do ataku, z ich połączoną mocą byli, 5 x szybcy i silniejsi, niż kiedy walczyli osobno. Mitarashi teraz zaczął mieć z nimi problemy. Yakis i Jack sprawnie unikali jego ataków, jednocześnie mu zadając obrażenia.
M:Cholera.
Y:Jack, pozwól na słówko mam plan.
J:Dobra.
J:Serio, myślisz że to może się udać?
Y:Szczerze, nie wiem ale warto spróbować.
J:Kto nie ryzykuje, ten nie wygrywa. W porządku, zróbmy to.
Dwaj bracia ponownie ruszyli na swojego przeciwnika, zaczynając wdrążać swój plan w życie, ruszali się tak szybko, że zostawiali za sobą coś w stylu hologramu. Nagle Yakis zniknął Mitarashiemu z pola widzenia, pojawiając się za chwilę za nim.
Y:Jack teraz!.
J:Przyjąłem.
Obaj złączyli swoje otwarte dłonie, złączając ze sobą nadgarstki. Po czym każdy wystrzelił ogromny słup ognia swojego koloru. Mitarashi zaczął krzyczeć z bólu. Następnie Yakis stworzył swoją najpotężniejszą technikę, z tą różnicą że zamiast czterokrotnej, była pięciokrotna, pojawiła się nowa strzała koloru fioletowego. Natomiast Jack stworzył ogromną kulę powietrza.
Y:Super pięciokrotna ognista strzała Fenixa.
J:Hiper kula demonicznego wiatru.
Dwa potężne techniki leciały na siebie, gdy se ze sobą zderzyły, nastąpiła ogromna eksplozja. Po kilku minutach z głebi dymu, leciało bezwładnie ciało Mitarashiego, już w normalnym stanie. Dwaj bracia wylądowali na ziemi, obojgu powłoka ognia znikła.
J:Nareszcie
Y:Tak.
M:Hehehehe, myślicie że mnie pokonacie ,to się mylicie, może i przegrałem ale wkrótce pojawi się ktoś znacznie potężniejszy.
Y:Kto taki?
M:hehehehe.
J;Gadaj!
M:Powiem tyle, ten gość jest prawdopodobnie najpotężniejszą osobą we wszechświecie.
Y:Kiedy tu będzie?
M:Za około 10 lat..... (nie zdołał do kończyć gdy stracił przytomność )
J:Dobra wracajmy.
Y:Racja.
Gdy Yakis i Jack chcieli wrócić, zauważyli że ciało Mitarashiego zaczęło świecić, po czym wypuściło z siebie jakieś plącze. Jack z łatwością ich ominął, ale Yakis zaczął odczuwać wcześniejsze nie do końca wyleczone rany  i nie zdołał ich ominąć. Plącza zaczęły przyciągać do tego światła, wiedział co go czeka. Dlatego stworzył barierą, oddzielając teren od jego brata.
J:Yakis, co ty robisz?! (krzyczał próbując zniszczyć barierę)
Y:Rozumiem, więc tak to się skończy. Może nie pożyłem zbyt długo, ale muszę przyznać, że miałem dość ciekawe życie. Poznałem mnóstwo przyjaciół, założyłem i poznałem swoją rodzinę, o której przez większość swojego życia, nie miałem pojęcia. Przeżyłem mnóstwo przygód, stałem się silny.  Czy jest coś czego bym żałował? Hmm raczej nie  Emika,Fabian,Yuki,Verniko,Sensu-sama,Mamo,Tato a także Jack. Dziękuje za to mogłem was poznać.
Kilka sekund później, nastąpiła eksplozja, która objęła obszar bariery.
J:Yakis!!!!!!!!

poniedziałek, 25 lipca 2016

SLW:Rozdział 50

M:Hahahahaha, nie bądź taki do przodu, bo ci z tyłu zabraknie.
Gdy spojrzał Jack na ciało które trafił, spostrzegł ze zrzucił skórę.
Y:Cholera (powiedział leczący się niebieskooki)
J:To ty nie powinieneś mnie nie doceniać (odparł po czym się uśmiechnął )
Nagle ciało Jacka zmieniło się w niebieski ogień, po czym znikło.
M:Co? Gdzie on jest?
J:Nad tobą! (krzyknął czarnooki)
Gdy Mitarashi spojrzał na niebo, spostrzegł swojego byłego ucznia, tworzącego jakąś wielką niebieską kulę, którą otaczała błyskawica.
M:Co to za sztuczka?
Y:Rozumiem, zrobiłeś ognistego klona  po to by móc kupić sobie trochę czasu, na stworzenie tej techniki. Nie źle bracie.
J:Yakis! Oddal się na bezpieczną odległość, zaraz zamierzam rzucić tą kulę i obejmie ona spory. Uwierz mi , nie chciałbyś ją dostać.
Y:Rozumiem.
Yakis posłuchał się swojego brata, po czym odleciała na bezpieczną odległość. Gdy to już zrobił, rzucił w Mitarashiego, tą ogromną kulę. Ten próbował uciec.
J:To nie ma sensu, eksplozja obejmie spory obszar, nie ma sans by udało ci się jej uniknąć.
Kiedy kula dotknęła ziemi, było tak jak powiedział Jack, ogromna eksplozja nie porównywalna do tych, które powodowały techniki Yakisa. Nawet jego to zaskoczyło.
Y:Łał nie wiedziałem, że posiadasz takiego asa w rękawie.
J:Chciałem na tobie jej użyć, ale niestety nie dałeś mi nawet okazji.
Y:hyuuu całe szczęści .
Gdy dym opadł ku zdziwieniu obojga braci, Mitarashi nadal stał, a raczej kucał w ogromnym kraterze, z tą różnicą że nie miał już skrzydeł.
J:Co? To nie możliwe?
M:To była nie zła technika, ale na mnie nie podziała.
Y:Uparty drań.
W mgnieniu oka Mitarashi pojawił się za braćmi, i obu kopnął  każdy poleciał w inną stronę.
M:Zapłacisz mi  za zniszczenie moich skrzydeł.
Powiedział po czym chwycił za szyję Jacka, a następnie z całych sił rzucił niego w skały.
Yakis chciał coś zrobić, ale nie do końca jego złota energia go wyleczyła.
Z miejsca w które uderzył Jack, wystrzelił niebieski promień, ale dla Mitarashiego to nie było nic wielkiego, więc go odbił. Wykorzystując tą chwilę, Jack pojawił się tu z zanim  chcąc go zaatakować od tyłu, lecz bez skutecznie  Uderzył pięścią Jacka, posyłając znowu na ziemie.
M:Kiedy zdacie sobie sprawy że was opór jest bezcelowy.
Y:Nigdy!.
Powiedział niebieskooki, lecąc w stronę Mitarashiego  z ognistą gwiazd , którą natychmiast rzucił w Mitarashiego, ten nawet nie musiał robić uniku. Następnie pojawił się koło swojego brata, który również stał gotowy do walki.
J:Co już możesz walczyć?
Y:Tak, i chyba będziemy musieli ze sobą współpracować.
J:Chyba masz racje, kto by pomyślał że kiedyś nadejdzie taki dzień, że będziemy musieli połączyć siły (odparł z uśmiechem )
Y:W końcu jesteśmy braćmi na dobre i na złe, więc skopmy mu tyłek raz na zawszę. (dodał także z uśmiechem ).
J:Racja.
Ciała braci spowił ogień, Yakisa złoty , natomiast Jacka , niebieski.
M:Myślicie że was dwóch mnie pokona?
Y:Tak właśnie.
J:Szykuj się Mitarashi, to twój koniec.
M:Dobra , moja moc konra wasza , to będzie ostateczna walka.

piątek, 22 lipca 2016

SLW:Rozdział 49

Mitarashi przemienił się coś w ogromnego czarnego smoka, co zaskoczyło mocno Yakisa.
Y:Jego moc jest prze ogromna (powiedział sam do siebie brunet)
Przemieniony Mitarashi ruszył na Yakisa, mimo że był tak ogromny  to był na dodatek szybki. Yakis naprawdę miał z nim nie lada orzech do zgryzienia, ledwo unikał jego ciosów.
Y:Dobra co powiesz na to?
Powiedział po czym stworzył czterokrotną strzałę, dodając do niej jednocześnie  trzykrotną siłe z gwizdy ognia. Gdy skończył natychmiast rzucił nią w swojego przeciwnika, nastąpiła wielka eksplozja, korzystając z zasłony dymu, mitarashi się ulotnił. Yakisa to nie zdziwiło był przekonany że go pokonał. Lecz gdy stracił gardę, dostał kopniaka w twarz i poleciał kilka metrów dalej, tam już na niego czekał fioletowłosy i kopnął go w brzuch posyłając na ziemie. Złoty płomień który otaczał ciało Yakisa znikł. Mitarashi korzystając z tego, chwycił swoimi wielkimi łapami ciało bruneta, i zaczął je ściskać. Było słychać tylko przeraźliwy krzyk bruneta.
M:Hahahahahaha i co teraz mi zrobisz? Połamałem ci wszystkie kości.
Y:Wiedz, że ja tak łatwo się nie poddaje (powiedział z lekkim uśmieszkiem)
M:Zdychaj draniu!
Powiedział po czym rzucił z całej siły Yakisa w ziemie. Następnie przyłożył do niego stopę, i powoli zaczął go zgniatać.
Y:Kyaaaaaahaaaaaa!
M:Będę cie powoli zgniatał, byś mógł doświadczyć tego samego cierpienia co ja. Ba nawet większego.
Gdy Mitarashiemu znudziło mu się to, postanowił z nim skończyć. Lecz gdy chciał go zgnieść, nagle ktoś strzelił w niego jakimś promienie, po dostaniu padł na ziemie.
M:Cholera , co jest grane?.
Brunet będąc ledwo przytomny, spojrzał w stronę z której nadleciał strzał. Kiedy dym opadł, można było dostrzec, czarną czuprynę oraz tego samego koloru płaszcz.
Y:J...Ja....ck.
M:To ty zdrajco, czegoś tu szukasz.
J:To proste przyszedłem cie zabić.
M:Gdzie się nauczyłeś opowiadać takie żarty, jestem znacznie silniejszy niż dawniej.
J:He, ty serio myślisz że tylko ty ciągle trenowałeś?
Jack szybko podleciał do Yakisa i przeniósł go, koło miejsca w którym wcześniej wstał, i oparł go o ścianę.
J:Nic ci nie jest?
Y:Będę żył ale co ty tutaj robisz?
J:Ja też mam z nim porachunki, a teraz zregeneruj się.
Y:Dobra, ale uważaj on pokonał mnie nawet w trybie golda.
J:Spokojna głowa.
Yakis stanął naprzeciw swojego dawnego mistrza.
M:Czyli serio jesteś gotowy na śmierć?
Y:Jedyną osobą która tutaj zginie będziesz ty.
M:Dość gadania, walczmy.
Obaj ruszyli się na siebie, Jack był niezwykle szybki, unikał bez najmniejszego problemu ciosów Mitarashiego, co jego zdziwiło.
M:Co jak?
Nagle pojawił się za nim , po czym jego rękę spowił niebieski ogień. Następnie przyłożył otwartą dłoń do ciała swojego dawnego mistrza . Po czym odskoczył od niego. Było słychać głośny krzyk Mitarashiego . Jego organy wewnętrzne paliły go niemiłosiernie .
J:To wszystko coś za łatwo poszło.
Powiedział pewnym siebie głosem, lecz chwilę później kaszlną krwią. Poczuł jak coś przebiło jego ciało, gdy spojrzał na brzuch, zauważył przechodzący przez niego ogon ..
J:Co?
Y:Jack!!!!!!

poniedziałek, 11 lipca 2016

SLW:Rozdział 48

Yakis rzucił się na Mitarashiego chcąc go znokautować , ale będąc kilka cm przednim zniknął mu z pola widzenia . Nim się zorientował uderzył w ścianę , która zaraz po tym się zawaliła.
M:I co zdziwiony moim postępem ?
Y:Hehe nieźle , ale ja cię tylko teraz sprawdzałem , od tej chwili zaczyna się walka na poważnie (odparł wycierając stróżkę krwi ust )
Yakis zaczął stworzyć swoją gwiazdę .
M:Hehehe myślisz że dam się nabrać , na to drugi raz ?
Yakis się tylko uśmiechnął , i rzucił swoją ognisto-błyskawiczną gwiazdą . Mitarashi czekał na odpowiedni moment , by jej uniknąć , ale mocno się przeliczył . Gdyż z gwiazdy wyleciał dwa płomienie i iskry , tworząc klony tej techniki , co mocno zdziwiło fioletowowłosego .
M:Co ?
Mitarashi nie zdołał tego przewidzieć i dostał techniką , nastąpiła 6 razy większa eksplozja niż przy podstawowej gwieździe . Cała baza została zniszczona , gdy dym opadł , Yakis zauważył stojącego w tym samym miejscu Mitarashiego. Mimo tak potężnego ataku , miał tylko drobne zadrapania.
M:Widzę że zrobiłeś jakieś tam postępy
Y:Ty też
M:Ale i tak mnie nie pokonasz , czas na mojego pierwszego asa z rękawa.
Odparł po czym jego ciało otoczyła jakaś fioletowa aura , wydarł z siebie głośny ryk , na jego ciele pojawiły się jakieś dziwne znaki , jego mięśnie znacząco się rozrosły .
Y:C...co ? Co to jest ?
M:Czas zacząć zabawę .
Mitarashi ruszył na Yakisa , chcąc go zaatakować z pięści , ale Yakis w ostatniej chwili zdołał ją obronić , i tak nastała wymiana ciosów , widać teraz było że to Mitarashi ma przewage .
M:Dobra starczy tego.
Dodał , po czym kopnął Yakisa w brzuch , wybijając go w powietrze , ten tylko splunął krwią , następnie momentalnie pojawił się za nim i łącząc z sobą pięści , uderzył bruneta w plecy .Nim doleciał do ziemi , Mitarashi znów się nad nim pojawił , i kopnął go w kręgosłup . Yakis z bólu aż krzyknął . Ledwo się podnosił z ziemi.
M:Czas to kończyć. (Powiedział po czym zgromadził w dłoniach swoją energię , i wystrzelił z nich promień)
Yakis nie zdołał uciec , więc oberwał bezpośrednio .
M:Hahahaha w końcu , moja zemsta się spełniła .
Mitarashi będąc pewnym że zwyciężył zaczął triumfować , lecz po chwili poczuł ból w żebrach i poleciał kilka metrów dalej , uderzając w drzewo . Gdy otworzył oczy zobaczył Yakisa , które jego ciało spowił złoty ogień .
M:Co , jak to możliwe ?
Y:Widzę że przestałeś aktualizować dane , po mojej walce z cyborgami , twój błąd.
Yakis momentalnie się pojawił przy Mitarashim i stworzoną w międzyczasie średniej złotej kuli w ręce , przyłożył ją do brzucha Mitarashiego.
M:Cholera!.
Nastąpiła wielka eksplozja , Yakis wyczuł że Mitarashi nadal żyję , więc od razu stworzył czterokrotną strzałę , i nią w niego rzucił . Fioletowowłosy nie zdążył zareagować , gdyż jego ciało zostało przebite i nastąpiła kolejna eksplozja . Po chwili , jego ciało zaczęło spadać bezwładnie na ziemie .
Y:To koniec.
M:khe....ghe.. To...ehh...jeszcze.....ehh...nie koniec (odparł kaszląc i ciężko dysząc)
M:Kto by pomyślał że będę zmuszony do użycia tego , by ciebie pokonać , naprawdę stałeś się silny . (dodał złowrogo się śmiejąc )
Nagle ciało Mitarashiego zaczęło się zwiększać , otaczając jednocześnie czarnym futrem , z pleców wyrosły skrzydła , oraz z tylnej części , ogon . Ten widok zdziwił mocno Yakisa .

Y:C....co to ma być ?

piątek, 8 lipca 2016

SLW:Rozdział 47

Yakis był w beznadziejnej sytuacji , związany plączami , i zmuszony był drwin z strony rodziny , to było jak najgorszy koszmar.
Y:Przestańcie......Przestańcie..........Powiedziałem Przestańcie!
Krzycząc z całej siły , uwolnił z ust potężną falę dźwięku , który zmiótł jego rodzinę , okazały się być to tylko hologramy . Uderzenie było tak mocne , że rozwaliło nawet plącze . Po chwili , wszystko w około popękało niczym szkoło , i się rozpadło , przywracając poprzedni krajobraz . Okazało się być to iluzją rzuconą przez kogoś . Gdy Yakis się od-tknął , leżał na ziemi cały spocony , od razu usiadł i złapał się za głowę .
Y:Co to było ? Nieważne .
Yakis od razu wstał i udał się w dalszą drogę .
Tym czasem w Narekure.
Emika cały czas martwiła się o swojego męża , tak samo jak dzieci . Ale była pewna że nic mu nie będzie , przecież jest najsilniejszym człowiekiem na ziemi , to samo powtarzała Fabianowi i Yuce , chcąc ich uspokoić .Fabian cały czas trenował z swoim kuzynem Jeremym .
J:Dawaj to wszystko na co cię stać ?
F:Tylko czekaj , nie powiedziałem jeszcze ostatniego słowa .
Obaj trenowali niemal cały czas walcząc , jak na swój wiek byli bardzo wytrzymali . Verniko chciał pomóc jakoś swojemu najlepszemu przyjacielowi , ale zmuszony był pomagać przy swojej nowo-narodzonej córce o imieniu Mei .
Yakis w tym czasie , zdołał dotrzeć do bazy Mitarashiego . Była wielka znajdowała się pod ziemią . A ze swojego źródła informacji , dowiedział się że wejście do niej jest , pod 6 od lewej strony kamieniem . Yakis zniszczył kamień i wpadł do środka , na powitanie wyszli mu setki strażników , uzbrojonych w jakieś katany .
-Kim ty jesteś ?
Y:Ja nikim ważnym .
-Zresztą to nie ważne i taka zaraz zginiesz ?
Cała setka rzuciła się na bruneta , ten ich ogłuszał , jeden po drugim , ci żołnierze Mitarashiego nie stanowili dla bruneta żadnego problemu , po zaledwie 5 minutach , wszyscy leżeli nie przytomni na ziemi.
Y:Wybaczcie , nie mam w was żadnego interesu , dlatego was nie zabiję .
Odparł po czym ruszył głębiej w bazę. W tej bezie , było setki jak nie tysiące pokoi , więc Yakis zmuszony był sprawdzać każdy , co trochę mu niestety zajęło . Dopiero po kilkunastu godzinach , znalazł jakieś wielkie drzwi . Nie pukając , od razu je zniszczył .
M:Hohoho , minęło sporo czasu Yakisie .
Y:Mitarashi!
M:Po co tu przybyłeś , chyba nie po to , by opowiadać jakieś dowcipy , o tym jak mnie pokonujesz .
Y:Wybacz mi , ale nie za bardzo mi dziś do śmiechu. Ale zanim z tobą skończę , pozwól że cię o coś zapytam ?
M:Nie widzę zdrożności , więc możesz pytać .
Y:Jak to się stało że wróciłeś do życia , przecież powinieneś być martwy .
M:Dobre pytanie , a więc jakieś 3 lata po tym jak mnie zabiłeś , w miejsce gdzie leżało moje ciało , przybyła pewna osoba , która mnie ożywiła , ale pod warunkiem , ja nie mając zamiaru , słuchać jego rozkazów . Zaatakowałem go , ale na próżno , załatwił mnie jednym palcem . Wówczas zdałem sobie sprawę , że ta osoba , jest najpotężniejszą osobą we wszechświecie .
Y:Co jest aż tak potężna ?
M:Tak i nawet ty z obecnym poziomem mocy ,mógłbyś mu zrobić tyle co mucha .
Y:Ciekawie , dobre koniec gadania , zacznijmy walkę.

M:To nie będzie walka , to będzie jednostronny pojedynek.

poniedziałek, 4 lipca 2016

SLW:Rozdział 46

Yakis ciągle szedł przed siebie , lecz po chwili coś go za niepokoiło.
Y:Co jest grane ?
Powiedział sam do siebie , gdy zauważył ,że niebo stało się czerwone , a księżyc czarny . Zaraz potem , ziemia zaczęła pękać , a z pęknięć wystrzeliwała lawa . Brunet sprawnie ich unikał , po chwili , lewitujące nad ziemią kamienie , zaczęły przybierać kształt , jakieś gigantycznego potwora . Który od razu zaatakował Yakisa , ten ledwo ale uniknął jego ciosu , po czym chciał go zaatakować swoją najlepszym atakiem , czyli poczwórną strzałą , ale ku jego zdziwieniu , nie mógł wykonać nawet podwójnej .
Y:Co tu się do cholery dzieje ?
Niebieskooki , nie zauważył jak za nim wyrosło wielkie drzewo , które jego plącza , zaczeły wiązać Yakisa.
Y:Cholera .
Yakis próbował z całej siły się rozwiązać , ale plącza tak mocno go ściskały , że po chwili nie był w stanie ruszyć nawet palcem. Nagle przed jego oczami , pojawiły się jakieś obrazy , gdy mógł je dokładniej zobaczyć , spostrzegł że była to jego rodzina , czyli Emika oraz Fabian i Yuki. Na ich twarzach był diabelski uśmieszek.
Y:Emika , Yuki , Fabian...
E:hehhehe , jesteś taki żałosny.
Y:Co ?
E:Jak mogłam zakochać się w kimś takim jak ty ?
Y:Co ty mówisz ?
F:Nie jesteś moim ojcem , jesteś śmieciem , który nie zasługuje na taki tytuł.
Y:Fabian ty też.
Yakisa bardzo zabolały słowa jego żony i syna , choć zdawał sobie sprawę że coś tu jest nie tak .
Chwilę później , kolejna postać się pojawiła , koło jego niby rodziny , a była ją dokładnie jego mistrz Sensu.
Y:Mistrzu.
S:Po jaką cholerę ja cię uczyłem jakiś technik , skoro jesteś tylko zwykłym nieudacznikiem .
Y:No nie nawet ty.
E:Frajer
F:Nieudacznik
Yu:Śmieć .
S:Potwór.
Y:Przestańcie , proszę/
Najbliżsi śmiali się złowrogo z Yakisa .
Y:Muszę coś wymyślić albo zostanę tu raz na zawszę.
E:Nawet nie próbuj , bo i tak nie uda ci się stąd wydostać .
Y:O czym ty mówisz ?
E:Te plącza wyrosły z specjalnego drzewa , które ma ponad miliard lat , więc nawet tobie się ich nie uda rozerwać.
Y:Mimo tego , nie dam tak łatwo za wygraną (odparł z pewnym siebie uśmechem )
Z całych sił próbował się uwolnić , ale mu to nie wychodziło . Zmuszony był nawet użyć mocy Wenurisa , lecz to także nie przyniosło skutków.
Y:Wenuris , hej Wenuris.
Yakis próbował nawiązać kontakt z swoim lokatorem , ale ten nic się nie odzywał .


piątek, 1 lipca 2016

SLW:Rozdział 45

Yakis kilka godzin temu ,wyruszył w kierunku swojego wroga Mitarashiego , który wrócił do życia , i wczoraj zaatakował jego miasto . Robiło się ciemno ,więc Yakis postanowił rozbić obóz , rozłożył namiot i rozpalił ognisko . Gdy usiadł na korze , zaczął zastanawiać się , jak bardzo Mitarashi mógł się wzmocnić , że był w stanie powrócić do życia . Posiedział jeszcze kilka godzin , następnego dnia wczesnego ranka , posprzątał i ruszył dalej. W tym samym czasie jego brat Jack , ciągle za nim podążał , mając nadzieje że doścignie swojego bliźniaka . Lecz niebieskooki , jest bardzo szybki , i z każdą sekundą się oddala . Po dwóch godzinach , Jack był w miejscu , gdzie Yakis obozował .
J:Musiał tu być.
Powiedział sam do siebie i ruszył dalej przed siebie .
Yakis był już dobre 70KM przed Jackiem , i dystans z każdą sekundą wzrastał . Nagle bruneta , zatrzymała grupka jakiś napastników z mieczami w rękach .
-Nie przejdziesz dalej , chyba że nam oddasz wszystko co masz ?
Yakis się tylko uśmiechnął . Napastnicy rzucili się na niebieskookiego , lecz ten każdy ich atak omijał bez szwanku , po kilku minutach wszyscy leżeli na ziemi.
Y:Teraz sobie pośpicie trochę , jak się obudzicie może was nieco boleć głowa .
Yakis nie czekając ani chwili , ponownie ruszył w stronę Mitarashiego . Po jakiś 2 godzinach , zauważył jakieś miasteczko , świetnie się złożyło , bo Yakis robił głodny , a los tak chciał , że zapomniał spakować sobie jakieś jedzenie . Gdy Yakis wszedł do miasteczka , zauważył że je nie wiadomo skąd , ale zna . Natychmiast udał się do restauracji , Miał szczęście , nie było za dużo ludzi , więc udał się do wolnego stolika i zaczął przeglądać menu . Po chwili do przybysza podchodzi kelnerka .
-Witam , mogę w czymś panu pomóc .
Y:Tak poproszę , trzy duże pizze , 5 misek ramenu z wieprzowiną , 2 talerze spaghetti w sosie bolonez , wątróbkę z cebulą , udko z indyka . I jakiś napój orzeźwiający .
Kelnerkę zdziwiło zamówienie .
-Dobrze zaraz panu przynoszę .
Po zaledwie 30 minutach dania były gotowe.
-Proszę o pana zamówienie .
Y:Dziękuje.
Yakis od razu rzucił się na jedzenie , wszyscy w pomieszczeniu patrzyli na niego wielkimi oczyma , widząc jak szybko pochłania takie ilości jedzenia . Po zaledwie 10 minutach zostały tylko talerze.
Y:Dziękuje , oto pieniądze , do widzenia .
-Na razie.
I tak Yakis ruszył dalej w podróż , tym razem leciał szybciej.
Y:Muszę się pośpieszyć .

Jack docierał do miasta które kilka godzin temu był Yakis , będąc pewnym że za bardzo się chce go dopaść , by mógł się zatrzymać. Jack ruszył natychmiast dalej , zyskując tym dodatkowy czas