Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 25 lipca 2016

SLW:Rozdział 50

M:Hahahahaha, nie bądź taki do przodu, bo ci z tyłu zabraknie.
Gdy spojrzał Jack na ciało które trafił, spostrzegł ze zrzucił skórę.
Y:Cholera (powiedział leczący się niebieskooki)
J:To ty nie powinieneś mnie nie doceniać (odparł po czym się uśmiechnął )
Nagle ciało Jacka zmieniło się w niebieski ogień, po czym znikło.
M:Co? Gdzie on jest?
J:Nad tobą! (krzyknął czarnooki)
Gdy Mitarashi spojrzał na niebo, spostrzegł swojego byłego ucznia, tworzącego jakąś wielką niebieską kulę, którą otaczała błyskawica.
M:Co to za sztuczka?
Y:Rozumiem, zrobiłeś ognistego klona  po to by móc kupić sobie trochę czasu, na stworzenie tej techniki. Nie źle bracie.
J:Yakis! Oddal się na bezpieczną odległość, zaraz zamierzam rzucić tą kulę i obejmie ona spory. Uwierz mi , nie chciałbyś ją dostać.
Y:Rozumiem.
Yakis posłuchał się swojego brata, po czym odleciała na bezpieczną odległość. Gdy to już zrobił, rzucił w Mitarashiego, tą ogromną kulę. Ten próbował uciec.
J:To nie ma sensu, eksplozja obejmie spory obszar, nie ma sans by udało ci się jej uniknąć.
Kiedy kula dotknęła ziemi, było tak jak powiedział Jack, ogromna eksplozja nie porównywalna do tych, które powodowały techniki Yakisa. Nawet jego to zaskoczyło.
Y:Łał nie wiedziałem, że posiadasz takiego asa w rękawie.
J:Chciałem na tobie jej użyć, ale niestety nie dałeś mi nawet okazji.
Y:hyuuu całe szczęści .
Gdy dym opadł ku zdziwieniu obojga braci, Mitarashi nadal stał, a raczej kucał w ogromnym kraterze, z tą różnicą że nie miał już skrzydeł.
J:Co? To nie możliwe?
M:To była nie zła technika, ale na mnie nie podziała.
Y:Uparty drań.
W mgnieniu oka Mitarashi pojawił się za braćmi, i obu kopnął  każdy poleciał w inną stronę.
M:Zapłacisz mi  za zniszczenie moich skrzydeł.
Powiedział po czym chwycił za szyję Jacka, a następnie z całych sił rzucił niego w skały.
Yakis chciał coś zrobić, ale nie do końca jego złota energia go wyleczyła.
Z miejsca w które uderzył Jack, wystrzelił niebieski promień, ale dla Mitarashiego to nie było nic wielkiego, więc go odbił. Wykorzystując tą chwilę, Jack pojawił się tu z zanim  chcąc go zaatakować od tyłu, lecz bez skutecznie  Uderzył pięścią Jacka, posyłając znowu na ziemie.
M:Kiedy zdacie sobie sprawy że was opór jest bezcelowy.
Y:Nigdy!.
Powiedział niebieskooki, lecąc w stronę Mitarashiego  z ognistą gwiazd , którą natychmiast rzucił w Mitarashiego, ten nawet nie musiał robić uniku. Następnie pojawił się koło swojego brata, który również stał gotowy do walki.
J:Co już możesz walczyć?
Y:Tak, i chyba będziemy musieli ze sobą współpracować.
J:Chyba masz racje, kto by pomyślał że kiedyś nadejdzie taki dzień, że będziemy musieli połączyć siły (odparł z uśmiechem )
Y:W końcu jesteśmy braćmi na dobre i na złe, więc skopmy mu tyłek raz na zawszę. (dodał także z uśmiechem ).
J:Racja.
Ciała braci spowił ogień, Yakisa złoty , natomiast Jacka , niebieski.
M:Myślicie że was dwóch mnie pokona?
Y:Tak właśnie.
J:Szykuj się Mitarashi, to twój koniec.
M:Dobra , moja moc konra wasza , to będzie ostateczna walka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz