M:Hahahahaha, nie bądź taki do
przodu, bo ci z tyłu zabraknie.
Gdy spojrzał Jack na ciało które
trafił, spostrzegł ze zrzucił skórę.
Y:Cholera (powiedział leczący się
niebieskooki)
J:To ty nie powinieneś mnie nie
doceniać (odparł po czym się uśmiechnął )
Nagle ciało Jacka zmieniło się w
niebieski ogień, po czym znikło.
M:Co? Gdzie on jest?
J:Nad tobą! (krzyknął czarnooki)
Gdy Mitarashi spojrzał na niebo,
spostrzegł swojego byłego ucznia, tworzącego jakąś wielką
niebieską kulę, którą otaczała błyskawica.
M:Co to za sztuczka?
Y:Rozumiem, zrobiłeś ognistego klona po to by móc kupić sobie trochę czasu, na stworzenie tej
techniki. Nie źle bracie.
J:Yakis! Oddal się na bezpieczną
odległość, zaraz zamierzam rzucić tą kulę i obejmie ona spory. Uwierz mi , nie chciałbyś ją dostać.
Y:Rozumiem.
Yakis posłuchał się swojego brata,
po czym odleciała na bezpieczną odległość. Gdy to już zrobił, rzucił w Mitarashiego, tą ogromną kulę. Ten próbował uciec.
J:To nie ma sensu, eksplozja obejmie
spory obszar, nie ma sans by udało ci się jej uniknąć.
Kiedy kula dotknęła ziemi, było tak
jak powiedział Jack, ogromna eksplozja nie porównywalna do tych, które powodowały techniki Yakisa. Nawet jego to zaskoczyło.
Y:Łał nie wiedziałem, że posiadasz
takiego asa w rękawie.
J:Chciałem na tobie jej użyć, ale
niestety nie dałeś mi nawet okazji.
Y:hyuuu całe szczęści .
Gdy dym opadł ku zdziwieniu obojga
braci, Mitarashi nadal stał, a raczej kucał w ogromnym kraterze,
z tą różnicą że nie miał już skrzydeł.
J:Co? To nie możliwe?
M:To była nie zła technika, ale na
mnie nie podziała.
Y:Uparty drań.
W mgnieniu oka Mitarashi pojawił się
za braćmi, i obu kopnął każdy poleciał w inną stronę.
M:Zapłacisz mi za zniszczenie moich
skrzydeł.
Powiedział po czym chwycił za szyję
Jacka, a następnie z całych sił rzucił niego w skały.
Yakis chciał coś zrobić, ale nie do
końca jego złota energia go wyleczyła.
Z miejsca w które uderzył Jack,
wystrzelił niebieski promień, ale dla Mitarashiego to nie było
nic wielkiego, więc go odbił. Wykorzystując tą chwilę, Jack
pojawił się tu z zanim chcąc go zaatakować od tyłu, lecz bez
skutecznie Uderzył pięścią Jacka, posyłając znowu na ziemie.
M:Kiedy zdacie sobie sprawy że was
opór jest bezcelowy.
Y:Nigdy!.
Powiedział niebieskooki, lecąc w
stronę Mitarashiego z ognistą gwiazd , którą natychmiast
rzucił w Mitarashiego, ten nawet nie musiał robić uniku.
Następnie pojawił się koło swojego brata, który również stał
gotowy do walki.
J:Co już możesz walczyć?
Y:Tak, i chyba będziemy musieli ze
sobą współpracować.
J:Chyba masz racje, kto by pomyślał
że kiedyś nadejdzie taki dzień, że będziemy musieli połączyć
siły (odparł z uśmiechem )
Y:W końcu jesteśmy braćmi na dobre i
na złe, więc skopmy mu tyłek raz na zawszę. (dodał także z
uśmiechem ).
J:Racja.
Ciała braci spowił ogień, Yakisa
złoty , natomiast Jacka , niebieski.
M:Myślicie że was dwóch mnie pokona?
Y:Tak właśnie.
J:Szykuj się Mitarashi, to twój
koniec.
M:Dobra , moja moc konra wasza , to
będzie ostateczna walka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz