Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 27 czerwca 2016

SLW:Rozdział 44

Następnego dnia wczesnego ranka , Yakis już był na nogach , pakując się . Jego rodzina wciąż spała , więc była to idealna okazja , by móc spokojnie odejść . Zanim opuścił dom , napisał list i zostawił go na łóżku . Jakieś dwie godziny później , Emika zaczęła się budzić , pierwsze co robiła , to szukała swoją ręką Yakisa na łóżku , gdy go nie wyczuła , otworzyła oczy i zobaczyła list . Nie czekając na nic , zaczęła go czytać. „Od Yakisa Kochanie wybacz że w ten sposób się dowiadujesz , ale nie miałem innego wyjścia . Udałem się w podróż , w celu pokonania pewnej osoby , o której dowiesz się gdy wrócę , jeśli bym nie wrócił za miesiąc , to znaczy że poległem . Lecz , że co by się nie działo , wiedz że kochałem ciebie i dzieciaki. Żegnaj twój Yakis.” Gdy czerwonowłosa przeczytała list , musiała to wszystko przez chwile przetrawić , gdy to zrobiła nie wiedziała co ma robić. Po chwili obudziły się dzieciaki , gdy zauważyły że nie ma ojca , zaczęli wypytywać matkę , ta musiała je okłamać że udał się w prawdopodobnie długą delegację . Kilka minut później , ktoś zapukał do drzwi , dzieci myśląc że to ich ojciec , od razu podbiegły do nich , lecz niestety to nie było on , tylko Jack. J:Ej wy co się stało ? Yu:No bo nasz tata , udał się gdzieś , i nic nam nie powiedział . J:Naprawdę ? F:Tak , niby mama mówiła że pojechał na delegacje , ale ja tego nie kupuje. Po chwili , do jacka podeszła Emika. Chcąc porozmawiać na osobności , ten z chęcią się zgodził. E:Mój mąż gdzieś się rano udał , zostawiając mi ten list. Jack zaczął czytać list. J:Więc jednak się do niego udał . E:Do kogo ? Ty wiesz coś ? J:Tak , udał się za pewne do Mitarashiego . Chcąc go pokonać. E:Mitarashiego ? Jack zaczął opowiadać o fioletowowłosym mężczyźnie . E:Rozumiem . J:Dobra , skoro się udał , to na mnie też pora. E:Gdzie się wybierasz ? J:Do Mitarashiego , ja też mam z nim , rachunki do wyrównania. Gdy Jack zbliżał się do drzwi , Emika coś do niego powiedziała. E:Jack. J:.Tak ? E:Proszę , przyprowadź z powrotem Yakisa , całego i zdrowego. J:Ma się rozumieć (odpał z kciukiem w górę ) I tak Jack ruszył w pogoni za swoim bratem , który był gotowy na wszystko byleby go pokonać . F:Mamusiu , czy tato wróci do nas ? E:Jasne skarbie , nie martw się , jeśli coś się stanie , to z pewnością sobie poradzi , w końcu jest bardzo silny. F:Masz racje , dlatego ja też chcę stać się silniejszy. E:Ale Fabian , masz dopiero 4 lata . F:Mimo tego , nie zamierzam odpuszczać. (odparł wskazując palcem na czoło) Emika się tylko uśmiechnęła i przytuliła swojego syna , spoglądając na wschodzące słońce . V

piątek, 24 czerwca 2016

SLW:Rozdział 43

Rodzeństwo Tarusaki wraz z Sensu , chciało już ruszyć do ataku , gdyż nagle przed nimi , pojawiły się znikąd dwoje 4 latków . Jednym z nich był syn Yakisa , Fabian . Drugim był brunet , o czarnych jak smoła oczach , był to syn Jacka i Molly . Y:Co wy tu robicie ,tu jest nie bezpieczne? J:Właśnie , czy wyście do końca zgłupieli. Okrzyki ich ojców , nic na nich nie działały , ci tylko się uśmiechnęli . F:Dawaj Jeremy . Je:Tak Fabian Dwaj kuzyni złączyli ze sobą dwie dłonie , po czym skumulowali w niej jasną kulę , co dziwiło ich rodziców oraz Sali i Sensu . Następnie z tej kuli wystrzelili ogromny promień , który zmiótł połowę armii wrogów . Yakisowi oraz Jackowi , aż zabrało mowę . Y:hyyyy , wy dwaj, od kiedy potraficie... J:Coś takiego ? S:Nie ma na to czasu , później o tym porozmawiacie. Y:Racja Cała szóstka rzuciła się na armię wrogów . Yakis stworzył średniej długości promień ognia , i spalił gdzieś z setkę tych kosmitów, Jack stworzył czarne kulę , które poprzyczepiały się do ciał wrogów , następnie je wysadzając . Sensu , otoczył swoje dłonie ogniem , i ruszył powybijał po kolei swoich przeciwników . Sali wystawiła przed siebie ręce , następnie zniszczyła od środka , kolejne zwłoki . Fabian i Jeremy , używali podstawowych technik swoich ojców , Fabian wystrzelił średni słup ognia , natomiast Jeremy stworzył czarne kulę i zrobił to co jego ojciec. Po kilku godzinach , cała armia została pokonana . Wszyscy ciężko dyszeli , nie mieli nawet sił , by wrócić do swoich domów, tylko usiedli na ziemi , gdzie walczyli . Gdy złapali oddech spokojnie , Yakis i Jack zaczęli rozmowę z swoim synami . Y:Więc? J:Może nam łaskawie powiecie , kiedy nauczyliście się tej potężnej techniki . Je:Wiesz , od pewnego czasu wraz z Fabianem , zaczęliśmy trenować . Y:Po kilku treningach , chcieliśmy sprawdzić jacy będziemy silni współpracując ze sobą . Je:I tak właśnie , w naszych głowach narodził się pomysł by stworzyć jakiś wspólny atak , a najlepiej technikę. J:Gdyby tak się nad tym zastanowić , to nawet nie najgorszy pomysł . Y:I pomyśleć , że już w wieku 4 lat , będziecie tak zgrani , niesamowite . Mi nawet do głowy nie przyszło , by z kimś współpracować . J:Bo jesteś egoistą (dodał żartobliwie czarnooki) Y:I kto to mówi . Sa:Dobra chyba pora wracać do domów . Y:Racja . Dzięki że nam pomogliście . S:Nie ma sprawy . I tak każdy wrócił do swojego domu . Gdy Yakis wszedł do domu ,Emika od razu się na niego rzuciła , omal go nie przewracając , następnie skarciła Fabiana , za to że postąpił tak lekkomyślnie . Y:Oj nie gniewaj się na niego , Emika . Jego pomoc była nieoceniona . E:Naprawdę ? Coś ty zrobił ? Y:Dobra , porozmawiacie później . Jestem głodny , jest jakaś kolacja ? E:Ty to jak zawszę tylko o jednym , jest właśnie przygotowałam . I tak cała rodzina usiadła do kolacji , po usłyszeniu historii Emika i Yuki byli pod wrażeniem , czego Fabian dokonał . E:Widzę że Fabian wdał się w ciebie . Y:Można tak powiedzieć , choć chęci do nauki to po mnie raczej nie ma . (odparł po czym wszyscy zaczęli się śmiać .

poniedziałek, 20 czerwca 2016

SLW:Rozdział 42

Jack wraz z rodziną Yakisa udali się do domu , choć Fabian najwyraźniej tego nie chciał , wolał pomóc ojcu w walce , ale nie miał nic do powiedzenia . Oczy Waltera rozbłysły się na czerwono i ruszył do ataku , lecz jego ruchy nie stanowiły dla Yakisa jakiegokolwiek problemu , bez trudu ich unikał i wprowadzał kontratak , po zaledwie 5 minutach Walter leżał na ziemi. Kiedy Yakis myślał że to koniec , nagle ciało Waltera zaczęło się zmieniać . Po chwili przed Yakisem stał , ogromny lew , z płonącym na niebiesko pyskiem . Y:Cholera , Mitarashi ty draniu, zapłacisz za to. Lew rzucił się na Yakisa , próbując go uderzyć , lecz ten go zgrabnie unikał . Yakis postanowił go wywabić z jego ogrodu więc udał się w głąb lasu , lew zrobił to samo . Jack widząc to , od razu udał się za nim . Yu:Mamo czy z tatą będzie wszystko w porządku ? E:Pewnie skarbie , co ty wygadujesz ? Twój tata jest najsilniejszym człowiekiem na ziemi , na pewno sobie poradzi. Brunetka tylko się uśmiechnęła . Tym czasem Yakis był wystarczająco daleko , by móc używać swoich potężnych technik . Lew znów rzucił się na Yakisa , ten w odpowiedzi stworzył gwiazdę z błyskawicy i ognia i rzucił w nią w lwa , gdy go sięgnęła , nastąpiła wielka eksplozja . Gdy było można zobaczyć , lwa ta technika jednak nie wykończyła , ale uniemożliwiła mu jakikolwiek ruch. Więc by to zakończyć Yakis wziął i stworzył potrójną strzałę i rzucił nią w lwa , nastąpiła kolejna tym razem większa eksplozja . Gdy dym się rozwiał , Yakis zauważył że ciało lwa się z mniejsza , po czym wróciło do poprzedniego stanu czy ciała Waltera . Brunet natychmiast do niego doleciał . W:Stałeś się niesamowicie silny (odparł po czym jego ciało się rozsypało ) Chwilę później przybył Jack . J:Gdy zobaczyłem co się dzieje , natychmiast przybyłem . Y:Jak widać niepotrzebnie J:Słuchaj , kto może za tym wszystkim stać , widziałem że ten chłopiec był kontrolowany . Y:Ehh , ta łajza Mitarashi. J:Co ? Przecież mówiłeś że się wysadził , gdy z nim 5 lat temu walczyłeś . Y:Też tak myślałem , ale jednak jakimś cudem przeżył . J:Dobra wracajmy lepiej już. Y:Dobra . Kilka minut później , gdy dwaj bracia docierali do miasta zauważyli , że do Narekure zbliżała się jakaś armia . Byli to mieszkańcy z niszczonej planety , na której mieszkał Walter . Y:Cholera , więc nawet całą planetę wskrzesił . J:Znasz te istoty ? Y:Tak , później ci opowiem , pośpieszmy się . J:Racja. Obaj bracia stanęli przed wejściem do miasta , i za wszelką ceną próbowali nie przepuścić tych zombiaków do miasta . Nie na wiele się to zdało , gdyż co któraś osoba się przedostawała . A dwaj bracia musieli się zmierzyć z setkami jak nie tysiącami tych stworzeń . Silne techniki odpadają , bo przez przypadek mogą zniszczyć miasto . Nagle z miasta walnął jakiś huk , po czym ciała tych istot , które dostały się do miasta , wyleciała z nich . Y:Co ? J:Kto to zrobił ? Zaraz koło dwójki braci pojawiła się ich siostra Sali (jej wygląd też nie bardzo się zmienił , miała tylko dłuższe blond włosy) Sa:Tu odbywa się taka zabawa , a wy o mnie zapomnieliście . Y:Sali (odparł szczęśliwie ) Sa:Nie tylko ja. Po chwili do nich dołączył także dawny mistrz Yakisa , Sensu . S:Dawno się nie widzieliśmy Yakis. Y:Sensu-sensei .

piątek, 17 czerwca 2016

SLW:Rozdział 41 [Saga Fyurito]

5 lat po ostatecznej walce między Yakisem oraz Jackiem. Na świecie panował pokój , lecz mimo tego Yakis nie przestawał trenować , mimo że miał na to mało czasu , gdyż często musiał iść na wykłady lub wyjeżdżać w jakiś delegacje . Po ślubie z Emiką założył rodzinę , posiadają dwójkę dzieci. Jednym z nich był 4 letni syn o Imieniu Fabian miał włosy koloru ciemnego blondu oraz rysy twarzy ojca . Drugim była o rok młodsza córka , na imię miała Yuki (miała czarne średnie włosy uczesane na grzywkę , rysy twarzy Emiki) . Yakis wdał się w ojca , gdyż w wolnej chwili ciągle z nim trenuję . Pewnego pięknego słonecznego dnia Yakis wraz z Fabianem trenowali w swoim wielkim ogrodzie za domem . Chłopiec jak na swój wiek , był bardzo zdolny , może nie tyle co dorównywał swojemu ojcu w walce , ale udawało mu się zadawać ciosy . Y:Na razie wystarczy , zróbmy chwilę przerwy . F:Dobrze tato . Obaj usiedli pod drzewem i wypili butelki wody , które tam leżały. Y:Wiesz muszę przyznać że jak na swój wiek , jesteś silny. F:Naprawdę ? Y:Tak , i nie wykluczone że pewnego dnia mnie przerośniesz . Chłopak na te słowa się uśmiechnął Do nich podeszła Yuki. Yu:Tato , Fabian , mama kazała mi powiedzieć że zaraz będzie obiad. Y:Dzięki F:To może wrócimy ? Y:Jasne. Gdy Yakis i Fabian mieli wejść do domu , usłyszeli wybuch z środka ogrodu . Yakis natychmiast stanął przed swoim synem i był gotowy do ataku . Gdy tym się rozwiał , Yakis zobaczył jakąś postrzegł postać , miała niebieskie włosy , czarne całkiem oczy , oraz ogon . Po chwili doszedł do wniosku kto to jest , był w szoku . W:Minęło sporo czasu Yakis , aleś wyrósł . Y:W....Wa....Walter ? Czy to ty ? Tak tą postacią był Walter , czyli pierwszy przyjaciel Yakisa , który zginął wraz z wybuchem planety , na którą przybył Yakis. W:Tak. Yakis był tak w szoku że nie zauważył że Emika oraz Yuki podeszły do niego . E:Kochanie , kto to jest ? Y:Mój dawny przyjaciel , którego kiedyś poznałem , ale powinien nie żyć . E:Co ? Yu:Naprawdę tato ? F:Tak . F:Skoro powinien nie żyć , to dlaczego żyję ? Y:Nie mam pojęcia. W:Co to za dzieciaki i kobieta , czy to twoja rodzina ? Y:Tak. W:Rozumiem , jestem z ciebie dumny , że udało ci się ułożyć szczęśliwie życie . Y:Lepiej przejdźmy do rzeczy , dlaczego jesteś żywy i dlaczego tu przybyłeś ? W:Ożywił mnie jakiś koleś z fioletowymi włosami. Y:Fioletowe włosy ? ! Niemożliwe . Mitarashi! Nagle do nich , przybył Jack . Jego wygląd nie za bardzo się zmienił , może z wyjątkiem że jego czarne włosy zachodziły mu na pół twarzy . J:Kim jest ten koleś ? Y:To mój przyjaciel z starych czasów , a co ty tu właściwie robisz ? J:Usłyszałem wybuch , więc pomyślałem że to sprawdzę. Y:Rozumiem , ale nie ma potrzeby , weź wraz z nimi idźcie do domu , ja się nim zajmę . J:Na pewno ? Y:Tak

poniedziałek, 13 czerwca 2016

SLW:Rozdział 40

Jack widząc eksplozję , spodziewał się najgorszego , więc natychmiast przyśpieszył . Po kilku minutach był już na miejscu , widok go nieco zaniepokoił ,chwilę temu piękna polana ,teraz jakieś wielkie pobojowisko . Czarnooki od razu zaczął szukać swojego brata , chwilę później go dostrzegł , był ledwo oparty o jedno drzewo , na ciele miał średnie oparzenia . Jego górna część ubrania , została spalona , nie miał na sobie nic prócz spodni , które sięgały do połowy. Jack natychmiast podbiegł do Yakisa.
J:Co tu się stało ?
Y:Mitarashi (odparł ciężko dysząc )
J:Co , jak to ?
M:Pojawił się z nienacka i mnie zaatakował , odbyła się krótka walka , gdy chciałem z nim skończyć , zamienił jego ciało w glinę , i się wysadził .
J:A jak tobie się udało przeżyć ?
Y:W ułamku sekundy przed eksplozją , spowiłem swoje ciało złotym ogniem i się wydostałem . Lecz eksplozja mnie dosięgła .
J:Powinieneś się udać do szpitala .
Y:To może poczekać , mam ważniejsze rzeczy do zrobienia .
J:Ty chyba nie...
Y:Tak idę na ślub.
J:W takim stanie ?
Y:Wiem , ubiorę się w garnitur lekko się ogarnę i będzie git. Ale będziesz musiał mi pomóc.
J:Ech cały ty , zgoda .
I tak dwaj bracia udali się do domu Yakisa , brunet przebrał się w swój czarny garnitur , przemył swoją twarz , choć nic to nie dało , gdyż nadal miał rany po oparzeniu , ale miał to gdzieś . Gdy skończył się ogarniać , prędko ruszyli do kościoła .
Ks (Ksiądz):Nadal nie ma pana młodego ?
S:Nie , ale proszę jeszcze zaczekać , zaraz powinien się pojawić .
Ks:Niestety nie możemy dłużej czekać , wszystko ma swoje granice .
S:Rozumiem.
Ks:Niestety z powodu dalszej nieobecności pana młodego Yakisa Tarusaki , ceremonie uważam za odwoł......
Gdy miał skończyć ostatnie słowo , drzwi się otworzyły a w nich stał Yakis oraz Jack
Y:Przepraszam za spóźnienie .
Wszyscy patrzyli zszokowani na Yakisa , który wyglądał jak po walce .
Ks:Ma pan szczęście , przybył pan w ostatnią chwilę , już miałem odwoływać ceremonie.
Y:Ehhh co za ulga.
E:Yakis ? Co ci się stało ?
Y:Miałem drobne kłopoty , ale już nie ważne.
Ks:Dobrze czy możemy w końcu zaczynać .
Y:Tak.
Ks:Dobrze ,wiec. Czy ty Yakisie Tarusaki , bierzesz tę oto Emike Kenyu za swoją żone , i obiecujesz jej miłość , wierność i uczciwość małżeńską i że nie opuścisz jej aż do śmierci.
Y:Tak
Ks:Czy ty Emiko Kenyu , bierzesz tego oto Yakisa Tarusaki za swojego męża , i obiecujesz mu miłość , wierność i uczciwość małżeńską oraz że nie opuścisz go aż do śmierci.?
E:Tak.
Ks:W takim razie ogłaszam wasz mężem i żoną , możesz pocałować pannę młodą .
I tak w końcu Yakis oraz Emika stali się małżeństwem , wszyscy byli uradowani , Sensu był aż tak że zaczął płakać , widząc jak jego uczeń którego znał od małego stał się mężczyzną . Po skończeniu ceremonii wszyscy udali się do wynajętej sali , by zacząć wesele . Yakis przestał myśleć o wcześniejszym incydencie , chciał tylko się bawić , zwłaszcza dzisiaj .


piątek, 10 czerwca 2016

SLW:Rozdział 39

Kilka miesięcy później........
Nastał dzień najważniejszy w życiu Yakisa dzień . To właśnie dziś zamierzał ożenić się z Emiką . Był wczesny ranek , Yakis mimo że chciał dłużej po spać , to dziś nie mógł . Od 7 rano był na nogach ,i przygotowywał się do ceremonii . Towarzyszyli mu , jego mistrz Sensu , Jack oraz Verniko . Niebieskooki był zdenerwowany , gdyż to pierwszy raz się z kimś żeni .
J:Co ty , nie bałeś się walczyć ze mną na śmierć i życie , a boisz się ślubu .
S:Wiesz , ma ku temu powody , z tego co słyszałem , to żony bywają straszne .
Yakis tylko połknął ślinę , próbując sobie to wyobrazić .
V:Nie denerwuj się , ślub to normalna rzecz .
Y:Dzięki , że mnie próbujecie podnieść na duchu ,ale muszę pobyć sam .
S:Ej gdzie się wybierasz ? Za 4 godziny zaczyna się ceremonia.
Yakis opuścił swój dom , i udał się na jakąś polanę . Gdy się na nie znalazł , spostrzegł jakieś jezioro , od razu przy nim usiadł , i zaczął się zastanawiać czy dobrze robi . Nagle wyczuł że ktoś go próbuje zaatakować , w ostatnim momencie uniknął ciosu . Gdy spojrzał , zobaczył że tą osobą był fioletowo-mężczyzna , którego Yakis doskonale znał .
M:Minęło sporo czasu Yakis . Widzę że przybyło ci nieco centymetrów , od naszego ostatniego spotkania .
Y:Ty też się zmieniłeś , tylko postarzałeś się . Po co tu przyszedłeś ?
M:Doszły mnie plotki , że bierzesz ślub , to idealna okazja by cię zabić.
Y:Nie jesteś w stanie tego zrobić.
Mitarashi ruszył do ataku , chciał go zaatakować ciosem w szczękę , lecz Yakis bez trudu go zablokował , ten od razu odskoczył od bruneta.
Tym czasem w kościele .
S:Co ten Yakis sobie wyobraża , za 30 minut zaczyna się ceremonia a go nie ma ?
V:Może coś mu wypadło ?
J:Wątpię , znam go , na pewno by przyszedł , musiało się coś stać , pójdę go poszukać .
S:Dobrze
Y:Może pójdę z tobą ?
J:Nie lepiej zostańcie tu (odparł po czym wybiegł z kościoła)
Sali próbowała pocieszyć zmartwioną Emikę.
E:Gdzie on może być , w tak ważnym dniu , pewnie się rozmyślił.
Sa:Nie mów tak , na pewno przyjdzie , daj mu czas , zostało jeszcze nie całe 25 minut.
[Cholera Yakis , jak tylko cię zobaczę to nie ręczę za siebie]
W tym samym czasie na jakiejś polanie...
Walka , a raczej jednostronny pojedynek trwał w najlepsze , widać było , że to Yakis jest górą , w przeciwieństwie do Mitarashiego ,który był cały poobijany i ciężko dyszał , nic mu nie było .
Y:Dam ci radę , odpuść lepiej już , sam powinieneś zauważyć że ze mną nie masz szans.
M:Zamknij się , nie masz pojęcia , ile czekałem na tą chwilę .
Y:Żeby nie było że cie nie ostrzegałem .
Yakis ruszył na swojego przeciwnika , chcąc uderzyć go pięścią w twarz , gdy to zrobił Mitarashi się uśmiechnął , po czym jego ciało zamieniło się w bardzo twardą glinę .
Y:Co ? (odparł zszokowany Yakis , chcąc wyciągnąć rękę , lecz mu się to nie udawało )
M:Wpadłeś w moją pułapkę ,z tej gliny się tak łatwo nie wydostaniesz , za parę minut ta glina eksploduje .
Y:Cholera .
Nagle glina zaczęła błyszczeć jasnym światłem , po czym nastąpiła wielka eksplozja , która zniszczyła całą polanę .


poniedziałek, 6 czerwca 2016

SLW:Rozdział 38

Po 1,5 miesiącu od walki Yakisa i Jack , niebieskooki doszedł do swojej formy , choć od kiedy Yakis opuścił szpital , wszyscy obchodzili się z nim jak z jajkiem co go lekko irytowało . Tym czasem chłopak ciągle trenuje nad jeziorem . Po kilku godzinach znudziło mu się , więc postanowił przejść się po mieście . Gdy tak szedł spoglądał na ludzi , każdy wysyłał mu uśmiech , ten odwzajemnił go . Chwilę później zauważył swojego przyjaciela Verniko , i swoją siostrę Sali . Może nie byłoby w tym nic dziwnego , gdyby nie to że , szli trzymając się za ręce . Brunet chcąc się dowiedzieć więcej , postanowił ich śledzić , ukrywając się w drzewach . Gdy tak skakał z gałęzi na gałąź , nagle się poślizgnął i spadł na ziemie , tuż przed Verniko i Sali . Kiedy blondynka skapnęła się co robił jej brat , od razu uderzyła go pięścią w głowę .
Sa:Wiesz że to nie ładnie tak śledzić innych ?
Y:Ja nie śledziłem was , po prostu szedłem tą samą drogą (odparł masując się po głowie)
Sa:I musiałeś robić to akurat na drzewach .
Y:No dobra macie mnie. A teraz powiedzcie , od kiedy się spotykacie ?
Na to pytanie oby dwoje się zaczerwienieli .
V:C....co ?
Sa:Skąt wiesz ?. .
Y:Widziałem jak szliście przez miasto , trzymając się za ręce , właśnie dlatego wasz szpiegowałem..
V:Ehh , od jakiś dwóch tygodni.
Y:Dlaczego nic nie powiedzieliście ?
V:Chcieliśmy przygotować jaką specjalną okazje na to .
Y:Rozumiem , no nic , to ja będę leciał , a więc na razie .
Sa:Cześć .
V:Narka.
Yakis wrócił do treningu , lecz trenował długo , gdyż kilka minut później odwiedził go , ktoś kogo się nie spodziewał , a dokładnie jego bliźniak .
J:Widzę że nie znasz granic , i nadal starasz się być jeszcze silniejszy ?
Y:To ty ? Czego chcesz ?
J:Chciałem porozmawiać , a co najważniejsze cię przeprosić.
To ostatnie słowo , zaskoczyło Yakisa .
Y:Czy ja cię przypadkiem za mocno nie walnąłem , zacząłeś chyba majaczyć ?
J:Spokojnie , wszystko ze mną w porządku , po prostu , zdałem sobie sprawę , tego że nigdy już cię nie doścignę , zawszę będziesz przede mną , nie zależnie od tego co zrobię . Ale chciałbym być czegoś się dowiedział .
Y:Co takiego ?
J:Gdy stanąłem z tobą do walki , nie byłem w pełni sobą , niektóre moje ruchy , były kontrolowane . Nie mogłem nic z tym zrobić .
Y:Kto cię kontrolował ?
J:Ponoć znasz tą osobę , był to Mitarashi.
To imię mocno zszokowało Yakisa , był pewien że go zabił.
Y:Nie to przecież niemożliwe , zabiłem go .
J:To prawda , ale powiedział mi , że ktoś z innej planety , był w stanie go ożywić , by mógł dokonać na tobie zemsty . Dlatego do tego celu , mnie wykorzystał . Albo raczej , to ja pozwoliłem się wykorzystać .
Y:Co z nim teraz ?
J:Żyję , próbowałem go zabić , ale nie byłem w stanie , gdyż mnie kontrolował .
Y:To super. Będę mógł go jeszcze raz pokonać .
J:Naprawdę myślisz że dasz mu radę ?
Y:Tak , dobra chodźmy do domu, robi się zimno.
J:Racja .
I tak po latach niezgody , dwaj bracia w końcu ze sobą się pogodzili.



piątek, 3 czerwca 2016

SLW:Rozdział 37

Kilka dni później....
Dwóch braci , którzy stoczyli swoje najcięższe w życiu walki , leżało w szpitalu w Narekure . Codziennie odwiedzały ich , dziewczyny , rodzina a także przyjaciele . Pierwszy oczy otworzył Jack , lecz po chwili je zamknął , gdyż światło , białego pomieszczenia raziło go w oczy. Za drugim podejściem już mógł normalnie widzieć , nadal odczuwał skutki walki , lecz nie tak poważne jak wcześniej . Pierwsze co zobaczył to leżącego naprzeciw niego , nadal nieprzytomnego Yakisa . Gdy tak na niego patrzył , zaczął zdawać sobie sprawę z tego co uczynił , i z tego że nigdy mu nie dorówna , choćby nie wiem jak się starał . Tydzień później , bo zrobieniu wstępnych badań , Jack mógł opuścić szpital , oczywiście jak wrócił do swojego domu ,to dostało mu się pierw od rodziny ,a później od Molly . Yakis nadal nie odzyskiwał przytomności , jego bliscy ciągle się martwili . Najwięcej czasu przy nim , spędzała jego dziewczyna , opowiadając co ją spotkało w danym dniu . Pewnego razu przyszedł ktoś kogo by się nikt nie spodziewał , a dokładnie jego brat . Im dłużej Yakis był w takim stanie , tym bardziej Jack miał do siebie żal , że do tego wszystkiego dopuścił . Pewnego dnia , rankiem . Yakis w końcu , zaczął w końcu otwierać swoje oczy. Ale jasność pomieszczenia , także mu to uniemożliwiała , . Gdy się rozejrzał , spostrzegł się że leży w szpitalu.
Y:Więc tak wygląda szpital , chyba musiałem mocno oberwać.
Brunet , chciał usiąść na łóżku , ale ból mu to utrudniał . W końcu , z wielkim trudem ale mu się udało . Gdy spojrzał przez okno , zauważył budzące się do życia miasteczko . Na ten widok , na jego twarzy pojawił się uśmiech. Nagle drzwi od sali się otworzyły ,a w nich stała czerwonowłosa dziewczyna. Kiedy zobaczyła przytomnego Yakisa , natychmiast się na niego rzuciła , przy tym krzycząc jego imię.
E:Tak się cieszę , że jesteś cały (powiedziała szlochając )
Y:Emika , to boli , przestań.
E:Przepraszam (odparła odrywając się od Yakisa )
E:Jak się czujesz ?
Y:Bywało lepiej , ale powiedz lepiej co tam u was .
E:Wszystko dobrze , jakoś się wszystko ułożyło.
Nagle do sali weszli także rodzice Yakisa oraz Verniko i jego mistrz .
V:No stary , nie źle nas wystraszyłeś , myślałem że wy tam się pozabijaliście , widząc ten krater i wasze ciała na ziemi.
Y:hehe Na szczęście do tego nie doszło.
Je:Jak się czujesz , synku.
Y:W porządku mamo.
A:Dobra robota.
Y:Dzięki.
S:W takim razie , musisz dużo odpoczywać . Więc my już pójdziemy.
Y:Dzięki że wpadliście , na razie.
W sali została jeszcze tylko Emika . Po kilku godzinach , ona i także poszła do domu . 2 tygodnie później , Yakis po zrobieniu kontrolnych badań , mógł wreszcie opuścić szpital , gdy z niego wychodził , przed nim już czekała na niego Emika . Czerwonowłosa wtuliła się w ramie swojego chłopaka , i razem wracali do domu.
E:Wiesz co kochanie ?
Y:Co takiego ?
E:Tak se ostatnio pomyślałam , i doszłam do wniosku , że powinniśmy się pobrać .
Y:Hmmm <myśli , myśli>
Y:W porządku , skoro tego chcesz .
E:Naprawdę ? (zapytała podekscytowana )
Y:Jak najbardziej .
E:Super! (oparła szczęśliwie , po czym pocałowała Yakisa )
E:Kocham cię .

Y:Ja ciebie też.