Kilka dni później....
Dwóch braci , którzy stoczyli swoje
najcięższe w życiu walki , leżało w szpitalu w Narekure .
Codziennie odwiedzały ich , dziewczyny , rodzina a także
przyjaciele . Pierwszy oczy otworzył Jack , lecz po chwili je
zamknął , gdyż światło , białego pomieszczenia raziło go w
oczy. Za drugim podejściem już mógł normalnie widzieć , nadal
odczuwał skutki walki , lecz nie tak poważne jak wcześniej .
Pierwsze co zobaczył to leżącego naprzeciw niego , nadal
nieprzytomnego Yakisa . Gdy tak na niego patrzył , zaczął zdawać
sobie sprawę z tego co uczynił , i z tego że nigdy mu nie dorówna
, choćby nie wiem jak się starał . Tydzień później , bo
zrobieniu wstępnych badań , Jack mógł opuścić szpital ,
oczywiście jak wrócił do swojego domu ,to dostało mu się pierw
od rodziny ,a później od Molly . Yakis nadal nie odzyskiwał
przytomności , jego bliscy ciągle się martwili . Najwięcej czasu
przy nim , spędzała jego dziewczyna , opowiadając co ją spotkało
w danym dniu . Pewnego razu przyszedł ktoś kogo by się nikt nie
spodziewał , a dokładnie jego brat . Im dłużej Yakis był w takim
stanie , tym bardziej Jack miał do siebie żal , że do tego
wszystkiego dopuścił . Pewnego dnia , rankiem . Yakis w końcu ,
zaczął w końcu otwierać swoje oczy. Ale jasność pomieszczenia ,
także mu to uniemożliwiała , . Gdy się rozejrzał , spostrzegł
się że leży w szpitalu.
Y:Więc tak wygląda szpital , chyba
musiałem mocno oberwać.
Brunet , chciał usiąść na łóżku
, ale ból mu to utrudniał . W końcu , z wielkim trudem ale mu się
udało . Gdy spojrzał przez okno , zauważył budzące się do życia
miasteczko . Na ten widok , na jego twarzy pojawił się uśmiech.
Nagle drzwi od sali się otworzyły ,a w nich stała czerwonowłosa
dziewczyna. Kiedy zobaczyła przytomnego Yakisa , natychmiast się na
niego rzuciła , przy tym krzycząc jego imię.
E:Tak się cieszę , że jesteś cały
(powiedziała szlochając )
Y:Emika , to boli , przestań.
E:Przepraszam (odparła odrywając się
od Yakisa )
E:Jak się czujesz ?
Y:Bywało lepiej , ale powiedz lepiej
co tam u was .
E:Wszystko dobrze , jakoś się
wszystko ułożyło.
Nagle do sali weszli także rodzice
Yakisa oraz Verniko i jego mistrz .
V:No stary , nie źle nas wystraszyłeś
, myślałem że wy tam się pozabijaliście , widząc ten krater i
wasze ciała na ziemi.
Y:hehe Na szczęście do tego nie
doszło.
Je:Jak się czujesz , synku.
Y:W porządku mamo.
A:Dobra robota.
Y:Dzięki.
S:W takim razie , musisz dużo
odpoczywać . Więc my już pójdziemy.
Y:Dzięki że wpadliście , na razie.
W sali została jeszcze tylko Emika .
Po kilku godzinach , ona i także poszła do domu . 2 tygodnie
później , Yakis po zrobieniu kontrolnych badań , mógł wreszcie
opuścić szpital , gdy z niego wychodził , przed nim już czekała
na niego Emika . Czerwonowłosa wtuliła się w ramie swojego
chłopaka , i razem wracali do domu.
E:Wiesz co kochanie ?
Y:Co takiego ?
E:Tak se ostatnio pomyślałam , i
doszłam do wniosku , że powinniśmy się pobrać .
Y:Hmmm <myśli , myśli>
Y:W porządku , skoro tego chcesz .
E:Naprawdę ? (zapytała podekscytowana
)
Y:Jak najbardziej .
E:Super! (oparła szczęśliwie , po
czym pocałowała Yakisa )
E:Kocham cię .
Y:Ja ciebie też.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz