Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 22 sierpnia 2016

SLW:Rozdział 56

Kilka tygodni później....
Fabian wrócił do pełni formy i wznowił treningi z Jackiem, pewnego dnia do treningów dołączył jego syn Jeremy. Dziś miał odbyć się ich pierwszy wspólny trening, więc wszyscy obecnie gotowi do treningu stali na polanie.
J:Dobra jako że umiecie już co nieco, to postanowiłem że dziś będę was obserwował.
Y:Obserwował?
Je:Ale co my mam robić?
J:Urządzimy sparing Fabian kontra ty, chciałbym zobaczyć czego się nauczyliście.
Je:Naprawdę musimy?
J:Tak.
Obaj kuzyni na prośbę trenera stanęli naprzeciw siebie.
J:Dobra walczcie dopóki któryś z was nie padnie, mogę przerwać walkę kiedy uznam to za konieczne, zrozumiano?
F&Je:Tak!
J:A więc zaczynajcie.
Obaj kuzyni ruszyli na siebie nacierając pięściami, walka na początku była wyrównana, ale później przechyliła się na stronę Jeremiego, który stopniowo zwiększał swoją szybkość. Mimo że był szybki, to jego ciosy nie były dostatecznie silne.
J:Jeremy jest nieostrożny, powinien pierw zrównoważyć siłę do szybkości, tak to nie pokona swojego przeciwnika (powiedział do siebie w myślach Jack)
Fabian po lekki obrywaniu od swojego kuzyna, w końcu odskoczył do tyłu. Stanął w miejscu i złączył swoje dłonie przed sobą, tą pozycją wyraźnie zaciekawił swojego wujka.
J:Hmm ciekawa pozycja, co teraz zamierzasz?
Jeremy ruszył ponownie na swojego kuzyna, ten się tylko uśmiechnął. Lecz czarnooki się zatrzymał, gdy zauważył że z ciała Fabiana wychodzącą 4 klony i ruszają na niego. Ku jego zdziwieniu, nie mu nie zrobiły, dopiero poczuł gdy dostał pięścią w twarz od oryginału, który był w mieszany w tamte klony, Jeremy odleciał na jakieś 10 m uderzając w drzewo.
J:Rozumiem. Yakis złapał Jeremiego w iluzje tworząc kolny, Jeremy myśląc że są prawdziwe chciał parować ich atak, ale to nic nie dało. Więc pomyślał że są to hologramy i je zignorował, Fabian to wykorzystał i wmieszał się w nich, zostawiając jednego w miejscu w którym stał, i zaatakował własnoręcznie Jeremiego, nieźle wykombinowane, jego zmysł walki jak na 5 latka jest imponujący. Yakis, masz godnego następce (powiedział sam do siebie z uśmiechem)
Jeremy stworzył z ziemi kilka kul, następnie rzucił w stronę Fabiana. Ten w odpowiedzi na jego atak, złączył otwartymi dłońmi swoje nadgarstki, po czym wystrzelił ogromy słup ognia. Jak by tego było mało, do słupa dorzucił kulę powietrza, dodając i zwiększając siłę ognia.
J:Połączył dwa żywioły, zwiększając tym samym siłę ataku. Dobrze pomyślane, Yakis ten twój dzieciak, może cię kiedyś przerosnąć.
Mimo że spalił kule ogień nadal leciał na Jeremiego, ten opadł już z sił i nie mógł go uniknąć, nagle przed nim pojawił się jego ojciec Jack, i rozproszył atak.
Je:Tato? Dziękuje.
J:Nie ma sprawy, ale i tak się musisz się jeszcze wiele nauczyć.
Je:Dobrze.
J:W porządku podejdźcie do mnie obaj, ogłaszam że zwycięzcą pojedynku jest, Fabian.
F:Naprawdę?
J:Tak wspaniale wszystko obmyśliłeś, w przeciwieństwie do swojego kuzyna, myślałeś.
F:Dziękuje wujku.
Odparł szczęśliwy Fabian i podszedł do swojego kuzyna próbując go pocieszyć.
Je:Gratuluje, jesteś lepszy ode mnie.
F:Nie martw się jeszcze kiedy zawalczymy razem, i mam nadzieje że to ty będziesz lepszy.
Na te słowa Jeremy był w szoku, ale jednocześnie szczęśliwy.
Je:Jasne, masz to jak w banku.
J:To co może idziemy na pizze? (zaproponował, na co chłopcy od razu się zgodzili)

piątek, 19 sierpnia 2016

SLW:Rozdział 55

Kilka miesięcy później na ziemi.....
Fabian wraz z swoim wujkiem Jackiem ciągle trenował, w prawdzie robił jakieś tam postępy, ale nie jakieś szczególne. Obecnie leżał cały zdyszany na polanie.
J:Co jest tylko na tyle cię stać?
F:Przepraszam.
J:Dobra niech ci będzie, zrobimy sobie chwilę przerwy.
Jack poszedł coś załatwić, a Fabian rozmyślał nad swoim ojcem. Wprawdzie już nie jest smutny jak kilka miesięcy temu, ale nadal go brakuje. Wie jednak że jeśli chcę być taki jak on, musi dawać z siebie 100 procent. Chwilę później wrócił Jack i ponowili trening.
Fabian wciąż próbował pokonać swojego wujka, lecz nadal mu wiele brakuje. Ale jest już coraz bliżej tego. Lecz pewnego razu podczas treningu nastąpił przełom. Jack próbował zaatakować swojego bratanka, jednak ten zaczął przewidywać jego ruchy i z łatwością ich unikać, co mocno zdziwiło Jacka.
J:Co? Jak to możliwe?
Podczas jednego uniku, Fabian w ułamku sekundy stworzył na dłoni kulę powietrza, po czym przyłożył ją do brzucha swojego wujka, posyłając go na drzewo, ten czyn nieźle wprawił ich oby dwu w szok.
F:Jak ja to zrobiłem?
J:Jakim cudem zdołał odczytać i przewidzieć moje ruchy, i jednocześnie zaatakować, do tego w tak młodym wiek...Co? (powiedział gdy spojrzał na oczy Fabiana)
Białka zabarwiły na czarno, a niebieskie źrenice na złote, powstały także dwie czerwone szparki tworzące znak x.
J:Co to za oczy?
Chwilę później Fabian zemdlał, Jack od razu wziął go na ręce i zaniósł do domu. Kilka godzin później, chłopiec zaczął się budzić, gdy otworzył oczy które wróciły do normalności  spostrzegł swojego wujka, siostrę oraz matkę.
E:Nareszcie się obudziłeś.  (powiedziała czerwonowłosa przytulając syna)
F:A co się stało?
J:Zemdlałeś podczas treningu.
F:Rozumiem.
J:Na kilka dni zrobimy sobie przerwę z treningami, musisz dojść do siebie.
F:Co? Ale ja już czuje się znakomicie, nie potrzebuje przerwy.
E:Ani słowa mój drogi, albo dostaniesz szlaban na treningi do skończenia 10 lat .
F:Ale mamo to nie fair !.
J:Twoja mama ma racje, zrobiłeś duże postępy  więc krótka przerwa ci nie zaszkodzi.
F:Naprawdę?
J:Tak
F:Super!
Yakis z Jackiem jeszcze sobie pogadalim a po kilku minutach czarnooki opuścił dom.
Następnego dnia wczesnego ranka, Fabian chciał udać się na trening, więc wziął szybki prysznic, zarzucił jakieś ciuchy i chciał udać się niezauważony na trening, lecz na nadziei się skończyło.
E:Wybierasz się gdzieś?
F:Mamo, co ty tak wcześnie robisz?
E:Coś czułam że coś kombinujesz, i jak widać miałam rację. Ty naprawdę wdałeś się w ojca .
F:To znaczy mogę iść trenować?
E:Nie przynajmniej do końca tygodnia zostajesz w domu i koniec kropka, a teraz wracaj do swojego pokoju i poucz się na jutro do szkoły.
F:Ehh no dobra.
I tak chcąc nie chcą, Fabian posłuchał się swojej matki i wrócił do pokoju, musiał cierpliwie przeczekać te kilka dni.

poniedziałek, 15 sierpnia 2016

SLW:Rozdział 54

Y:Test?
BW:Tak, jeśli go zdasz to  będziesz mógł wejść do pewnej świątyni bogów i tam trenować, a po skończonym treningu będziesz mógł wrócić do domu, ale jeśli przegrasz zostaniesz tu na zawsze.
Y:Rozumiem, a więc co mam zrobić?
BW:Masz pokonać tego przeciwnika. (odparł wskazując na miejsce w którym w ogniu pojawiał się przeciwnik Yakisa)
Gdy ogień zniknął Yakis doznał szoku. Przed nim stał jakby on sam, z tą różnicą że miał czerwone oczy.
Y:To on jest moim przeciwnikiem?
BW:Tak.
Yakis rzucił dwa specjale noże w stronę swojego sobowtóra, gdy ten je bez najmniejszego problemu złapał. Oryginał pojawi się za nim, próbując zadać cios. Lecz ten to przewidział i go zablokował. Yakis natychmiast odskoczył do tyłu próbując wymyślić coś innego. Po chwili spostrzegł że jego sobowtór zniknął, nagle poczuł silny ból w plecach, po czym padł na ziemie.
Y:Cholera.
Niebieskooki się podirytował i chciał stworzyć ognistą gwiazdę, lecz ku jego zdziwieniu nie udało mu się to.
Y:Co jest grane?
BW:Tutaj twoje techniki nie zadziałają, musisz go pokonać w walce wręcz.
Y:Niech to.
Yakis ponownie ruszył na swojego sobowtóra, zderzając się z nim pięściami. Oryginał minimalne obrażenia zadawał, natomiast sobowtór już większe. Chciał już to zakończyć, lecz czerwono-oki z pół obrotu kopnął go w brzuch, wysyłając go na drugi koniec sali.
SY(sobowtór):Po co walczysz, skoro i tak ze mną nie wygrasz? Daj sobie spokój i odejdź stąd, oszczędzisz sobie cierpienia.
Y:Nie...Ja Nigdy..... się …. nie poddam! (krzyknął podkreślając ostatnie słowo )
Ciało Yakisa ponownie spowił złoty ogień, na ten widok wszechmogący się uśmiechnął.
Y:Nie mogę się poddać, za daleko zaszedłem  by się wycofać.
Yakis ponownie ruszył do ataku, tym razem to jego sobowtór zaczął obrywać, po kilku minutach leżał już na ziemi  a ogień otaczający ciało Yakisa znikł.
SF:Dlaczego chcesz stać się jeszcze silniejszy?  Przecież już jesteś wystarczająco.
Y:Po prostu chcę stać się jeszcze silniejszy, by móc ochronić moją rodzinę, przyjaciół a także planetę.
SF:Rozumiem (powiedział się uśmiechając po czym zniknął w płomieniach )
BW:Gratulacje właśnie zdałeś test.
Y:Naprawdę? Ale wszechmogący-sama co miał za zadanie ten test?
BW:Miał pokazać, czy jesteś godny by opanować boską moc, prócz tego miał cię nauczyć  że nieważna jak potężny się staniesz, masz nie zapominać kim jesteś.
Y:Rozumiem.
BW:Dobra chwyć mnie za bark, przeniesiemy się do świątyni w której będziesz trenował.
Y:Dobrze.
Yakis zrobił to o co prosił Bóg, po chwili znaleźli się przed olbrzymią bramą.
BW:Zaraz brama się otworzy, i będziesz mógł zacząć swój trening.
Y:Przepraszam wszechmogący-sama, a ile zajmie mi ten trening?
BW:10 lat.
Y:Ile!!!!!!
BW:Spokojnie, zdążysz przed przybyciem wroga.
Y:Z kąt wszechmogący wie?
BW:Jestem wszechmogącym, zresztą nie ważne. Jeśli chcesz zdążyć to lepiej już idź.
Y:Dobrze, do zobaczenia za 10 lat.
Drzwi się w końcu otworzyły, Yakis od razu wszedł, gdy był w środku był w szoku, wszystko było białe  podziwianie zostawił na później i zaczął trenować, i tak zaczął się jego 10 letni trening.

piątek, 12 sierpnia 2016

SLW:Rozdział 53

W czasie kiedy Fabian i Jack skończyli trening, pewien czarnowłosy mężczyzna o kolorze oczów czystego nieba, zaczął się budzić w dość dziwnym miejscu.
Y:Gdzie ja jestem? Czyżbym umarł? (powiedział sam do siebie , przyglądając się otoczeniu)
Był dokładnie w jakimś domku, ściany były drewna, w pokoju było łóżko dwu osobowe, jakaś szafka oraz stolik i krzesło. Gdy Yakis chciał wyjrzeć przez okno doznał szoku. Wokół niego  nie było ani skrawka ziemi, zupełnie jakby domek lewitował. Niebo było pomarańczowe a słońce/księżyc czerwone.
Y:Czy to są zaświaty?
Yakis szybko zarzucił na siebie jakieś ciuchy i wyszedł z domku. Ku jemu zdziwieniu mógł także lewitować nie musząc używać energii. Nagle do niego  podleciał jakiś mężczyzna w podeszłym wieku, wyglądał na normalnego staruszka, miał krótkie siwe włosy, na czubku można było dostrzec łysinę. Lecz na plecach miał duże białe skrzydła, a jego skóra była szara.
-O widzę że się w końcu obudziłeś?
Y:Kim jesteś? Czy ja umarłem? Co to za miejsce? Czy tą za światy?
J:Spokojnie. Pozwól że na początek się przedstawię. Nazywam się Jerry, i to ja w ostatniej chwili zdołałem cię uratować, za nim ciało Mitarashiego zdołało eksplodować.
Y:Naprawdę? Czyli że nie umarłem?
J:Nie.
Y:Więc gdzie ja jestem 
J:Zdołałem cię przenieść do naszego wymiaru, jak widzisz tutaj nic nie ma na pierwszy rzut oka. To jest boski wymiar.
Y:Boski Wymiar?
J:Tak, mieszka tu 5 bogów oddaleni od siebie o kilka milionów lat świetlnych. A są to następujący bogowie:Bóg Zniszczenia, Bóg Odrodzenia, Bóg miłości, Bóg nienawiści i najważniejszy i stojący na szczycie piramidy, czyli bóg wszechmogący.
Y:Rozumiem, a dlaczego mnie tu ściągnąłeś?
J:Bóg wszechmogący chciał cie widzieć, dlatego cię tu zabrałem . Jeśli okażesz się godny, to zacznie cię trenować i niewiarygodnie wzmocnić twoje umiejętności.
Y:Naprawdę?
J:Tak.
Y:Super! (krzyknął podekscytowany brunet)
Y:A tak właściwie to gdzie on mieszka?
J:Dla ciebie Wszechmogący-sama, a mieszka on jakieś 5 mln lat świetlny stąd.
Y:Co przecież to zajmie wieki?
J:Spokojnie, dzięki mnie i mojej technice  znajdziemy się tam w ułamku sekundy, po prostu chwyć mojego ramienia.
Brunet zrobił tak, jak mu kazał Jerry i w ciągu sekundy stanęli przed wielkim pałacem. Był ogromny, strzegli go wysocy na jakieś 6m i silni wojownicy w zbrojach. Mieli długie miecze, które były spowite ogniem.
-Czego tu chcesz dzieciaku? (powiedział jeden ze strażników, odgradzając drogę Yakisowi)
Y:Ja do szanownego wszechmogącego.
-A zaproszenie masz?
J:Spokojnie panowie , on jest ze mną .
-O Jerry-san, w takim razie zapraszamy?
Yakis i Jerry weszli do środka, szli przez główny hol dobrą godzinę podziwiając widok. Yakis był pod wrażeniem tego jak wyglądał. W końcu doszli do sali Boga Wszechmogącego. Po zadzwonieniu gongiem, otrzymali zaproszenie więc weszli do środka, drzwi otworzył im strażnik.
BW:O wreszcie się pojawiłeś Yakis, czekałem na ciebie.
Y:Witaj wszechmogący-sama (przywitał się kłaniając się przed Bogiem)
BW:Pewnie zastanawiasz się dlaczego cię tu sprowadziłem, a więc zacznijmy od tego że obserwowałem cię od pewnego czasu, twoje czyny i umiejętności zrobiły na mnie wielkie wrażenie dlatego postanowiłem cię szkolić, ale byś mógł tego wykonać musisz odbyć test.

poniedziałek, 1 sierpnia 2016

SLW:Rozdział 52

Kilka minut później bariera znikła, Jack natychmiast udał się do środka, by poszukać swojego brata. Po godzinie szukania  padł na ziemie.
J:Cholera! (krzyknął uderzając pięścią w ziemie.)
J:Dlaczego, dlaczego posunąłeś się tak daleko?
Niebo się zachmurzyło, a po kilku minutach zaczęło padać. Jack jeszcze posiedział tam kilka minut, robiąc grób swojemu bratu, po czym wrócił do miasteczka.
Tym czasem rodzina Yakisa czekała na niego w swoim domu, byli wszyscy Mistrz, siostra wraz Verniko,Matka Ojciec, a także jego rodzina.
Y:Mamo, kiedy tato wróci?
E:Już pewnie wraca, nie martw się skarbie.
Nagle usłyszano pukanie do drzwi, każdy się zerwał. Fabian pierwszy udał się do drzwi, myślał że to jego ojciec, ale okazało się że w drzwiach stał Jack.
F:Wujku, gdzie jest tata?
J:Gdzie, jest twoja matka?
F:W salonie wraz z wszystkimi.
J:To dobrze się składa
F:A co się stało?
J:Zaraz się dowiesz
Nagle wszyscy podeszli do czarnookiego .
E:Jack, gdzie jest Yakis?
J:Przykro mi to mówi , ale zginął.
Na te słowa wszyscy byli w szoku.
E:Co? To nie możliwe. (odparła czerwonowłosa , zaczynając szlochać)
Podobnie zareagowali dzieci ,siostra oraz matka.
S:Co tam się stało 
Yakis opowiedział całą sytuacje, po jakiś dwóch godzinach każdy z gości się rozszedł. Została tylko rodzina Yakisa. Każdy przeżywał jego śmierć, najbardziej jego dzieci. Emika próbowała ich pocieszać, ale marnie jej wychodziło. Następne dni wyglądały podobnie, każdy był w żałobie.
Pewnego dnia do domu Yakisa przyszedł Jack. Zastał tam tylko Fabiana i Yuki.
F:Wujek, coś się stało?
J:Tak, zamierzam cię od dziś trenować.
F:Co, naprawdę?
J:Tak.
F:Ale dlaczego mnie, a co z Jeremim?
J:Jego też trenuje, nie martw się. Ty jesteś ważniejszy, za 30 minut  bądź na polanie koło parku.
F:Zgoda.
Fabian poszedł się odświeżyć, ubrać jakieś sportowe ubranie, następnie wziął swoją młodszą siostrę i udał się na polane. Gdy postawił Yuki  obok drzewa, stanął naprzeciw swojego wujka.
J:Dobra gotowy ? Nie zamierzam być taki pobłażliwy .
F:Jasne..
J:Na początek, zaatakuj mnie i pokaż co potrafisz.
Fabian ruszył na swoje wujka, atakując rękami, Jack bez trudu je parował, następnie chciał go podhaczyć, ale mu się nie udało. Na szczęście brunet nie zauważył za nim kamienia i się potknął. Fabian to wykorzystał i uderzył z łokcia w klatkę piersiową swojego wujka.
J.Nie źle.
F:Dzięki. (odpowiedział z uśmiechem)
J:Idioto, nie rozpraszaj się!
Jack walnął go z pięśc , chłopiec poleciał kilka metrów dalej i uderzył w drzewo. Gdy się pozbierał zaczął płakać.
J:Przestań się mazać, jeśli chcesz stać się taki jak twój ojciec, musisz przestać zachowywać się jak dziecko .
Po chwili Fabian starł łzy i ponownie ruszył na swojego wujka, po paru godzinach, skończyli.

piątek, 29 lipca 2016

SLW:Rozdział 51

Y:Zanim zaczniemy walczyć, przybij ze mną pięść.
J:Po co?
Y:Zaufaj mi.
Jack zrobił to o co go poprosił jego brat. Kiedy im się to udało, ich moce ze sobą się połączyły.
Obaj bracia ruszyli do ataku, z ich połączoną mocą byli, 5 x szybcy i silniejsi, niż kiedy walczyli osobno. Mitarashi teraz zaczął mieć z nimi problemy. Yakis i Jack sprawnie unikali jego ataków, jednocześnie mu zadając obrażenia.
M:Cholera.
Y:Jack, pozwól na słówko mam plan.
J:Dobra.
J:Serio, myślisz że to może się udać?
Y:Szczerze, nie wiem ale warto spróbować.
J:Kto nie ryzykuje, ten nie wygrywa. W porządku, zróbmy to.
Dwaj bracia ponownie ruszyli na swojego przeciwnika, zaczynając wdrążać swój plan w życie, ruszali się tak szybko, że zostawiali za sobą coś w stylu hologramu. Nagle Yakis zniknął Mitarashiemu z pola widzenia, pojawiając się za chwilę za nim.
Y:Jack teraz!.
J:Przyjąłem.
Obaj złączyli swoje otwarte dłonie, złączając ze sobą nadgarstki. Po czym każdy wystrzelił ogromny słup ognia swojego koloru. Mitarashi zaczął krzyczeć z bólu. Następnie Yakis stworzył swoją najpotężniejszą technikę, z tą różnicą że zamiast czterokrotnej, była pięciokrotna, pojawiła się nowa strzała koloru fioletowego. Natomiast Jack stworzył ogromną kulę powietrza.
Y:Super pięciokrotna ognista strzała Fenixa.
J:Hiper kula demonicznego wiatru.
Dwa potężne techniki leciały na siebie, gdy se ze sobą zderzyły, nastąpiła ogromna eksplozja. Po kilku minutach z głebi dymu, leciało bezwładnie ciało Mitarashiego, już w normalnym stanie. Dwaj bracia wylądowali na ziemi, obojgu powłoka ognia znikła.
J:Nareszcie
Y:Tak.
M:Hehehehe, myślicie że mnie pokonacie ,to się mylicie, może i przegrałem ale wkrótce pojawi się ktoś znacznie potężniejszy.
Y:Kto taki?
M:hehehehe.
J;Gadaj!
M:Powiem tyle, ten gość jest prawdopodobnie najpotężniejszą osobą we wszechświecie.
Y:Kiedy tu będzie?
M:Za około 10 lat..... (nie zdołał do kończyć gdy stracił przytomność )
J:Dobra wracajmy.
Y:Racja.
Gdy Yakis i Jack chcieli wrócić, zauważyli że ciało Mitarashiego zaczęło świecić, po czym wypuściło z siebie jakieś plącze. Jack z łatwością ich ominął, ale Yakis zaczął odczuwać wcześniejsze nie do końca wyleczone rany  i nie zdołał ich ominąć. Plącza zaczęły przyciągać do tego światła, wiedział co go czeka. Dlatego stworzył barierą, oddzielając teren od jego brata.
J:Yakis, co ty robisz?! (krzyczał próbując zniszczyć barierę)
Y:Rozumiem, więc tak to się skończy. Może nie pożyłem zbyt długo, ale muszę przyznać, że miałem dość ciekawe życie. Poznałem mnóstwo przyjaciół, założyłem i poznałem swoją rodzinę, o której przez większość swojego życia, nie miałem pojęcia. Przeżyłem mnóstwo przygód, stałem się silny.  Czy jest coś czego bym żałował? Hmm raczej nie  Emika,Fabian,Yuki,Verniko,Sensu-sama,Mamo,Tato a także Jack. Dziękuje za to mogłem was poznać.
Kilka sekund później, nastąpiła eksplozja, która objęła obszar bariery.
J:Yakis!!!!!!!!

poniedziałek, 25 lipca 2016

SLW:Rozdział 50

M:Hahahahaha, nie bądź taki do przodu, bo ci z tyłu zabraknie.
Gdy spojrzał Jack na ciało które trafił, spostrzegł ze zrzucił skórę.
Y:Cholera (powiedział leczący się niebieskooki)
J:To ty nie powinieneś mnie nie doceniać (odparł po czym się uśmiechnął )
Nagle ciało Jacka zmieniło się w niebieski ogień, po czym znikło.
M:Co? Gdzie on jest?
J:Nad tobą! (krzyknął czarnooki)
Gdy Mitarashi spojrzał na niebo, spostrzegł swojego byłego ucznia, tworzącego jakąś wielką niebieską kulę, którą otaczała błyskawica.
M:Co to za sztuczka?
Y:Rozumiem, zrobiłeś ognistego klona  po to by móc kupić sobie trochę czasu, na stworzenie tej techniki. Nie źle bracie.
J:Yakis! Oddal się na bezpieczną odległość, zaraz zamierzam rzucić tą kulę i obejmie ona spory. Uwierz mi , nie chciałbyś ją dostać.
Y:Rozumiem.
Yakis posłuchał się swojego brata, po czym odleciała na bezpieczną odległość. Gdy to już zrobił, rzucił w Mitarashiego, tą ogromną kulę. Ten próbował uciec.
J:To nie ma sensu, eksplozja obejmie spory obszar, nie ma sans by udało ci się jej uniknąć.
Kiedy kula dotknęła ziemi, było tak jak powiedział Jack, ogromna eksplozja nie porównywalna do tych, które powodowały techniki Yakisa. Nawet jego to zaskoczyło.
Y:Łał nie wiedziałem, że posiadasz takiego asa w rękawie.
J:Chciałem na tobie jej użyć, ale niestety nie dałeś mi nawet okazji.
Y:hyuuu całe szczęści .
Gdy dym opadł ku zdziwieniu obojga braci, Mitarashi nadal stał, a raczej kucał w ogromnym kraterze, z tą różnicą że nie miał już skrzydeł.
J:Co? To nie możliwe?
M:To była nie zła technika, ale na mnie nie podziała.
Y:Uparty drań.
W mgnieniu oka Mitarashi pojawił się za braćmi, i obu kopnął  każdy poleciał w inną stronę.
M:Zapłacisz mi  za zniszczenie moich skrzydeł.
Powiedział po czym chwycił za szyję Jacka, a następnie z całych sił rzucił niego w skały.
Yakis chciał coś zrobić, ale nie do końca jego złota energia go wyleczyła.
Z miejsca w które uderzył Jack, wystrzelił niebieski promień, ale dla Mitarashiego to nie było nic wielkiego, więc go odbił. Wykorzystując tą chwilę, Jack pojawił się tu z zanim  chcąc go zaatakować od tyłu, lecz bez skutecznie  Uderzył pięścią Jacka, posyłając znowu na ziemie.
M:Kiedy zdacie sobie sprawy że was opór jest bezcelowy.
Y:Nigdy!.
Powiedział niebieskooki, lecąc w stronę Mitarashiego  z ognistą gwiazd , którą natychmiast rzucił w Mitarashiego, ten nawet nie musiał robić uniku. Następnie pojawił się koło swojego brata, który również stał gotowy do walki.
J:Co już możesz walczyć?
Y:Tak, i chyba będziemy musieli ze sobą współpracować.
J:Chyba masz racje, kto by pomyślał że kiedyś nadejdzie taki dzień, że będziemy musieli połączyć siły (odparł z uśmiechem )
Y:W końcu jesteśmy braćmi na dobre i na złe, więc skopmy mu tyłek raz na zawszę. (dodał także z uśmiechem ).
J:Racja.
Ciała braci spowił ogień, Yakisa złoty , natomiast Jacka , niebieski.
M:Myślicie że was dwóch mnie pokona?
Y:Tak właśnie.
J:Szykuj się Mitarashi, to twój koniec.
M:Dobra , moja moc konra wasza , to będzie ostateczna walka.

piątek, 22 lipca 2016

SLW:Rozdział 49

Mitarashi przemienił się coś w ogromnego czarnego smoka, co zaskoczyło mocno Yakisa.
Y:Jego moc jest prze ogromna (powiedział sam do siebie brunet)
Przemieniony Mitarashi ruszył na Yakisa, mimo że był tak ogromny  to był na dodatek szybki. Yakis naprawdę miał z nim nie lada orzech do zgryzienia, ledwo unikał jego ciosów.
Y:Dobra co powiesz na to?
Powiedział po czym stworzył czterokrotną strzałę, dodając do niej jednocześnie  trzykrotną siłe z gwizdy ognia. Gdy skończył natychmiast rzucił nią w swojego przeciwnika, nastąpiła wielka eksplozja, korzystając z zasłony dymu, mitarashi się ulotnił. Yakisa to nie zdziwiło był przekonany że go pokonał. Lecz gdy stracił gardę, dostał kopniaka w twarz i poleciał kilka metrów dalej, tam już na niego czekał fioletowłosy i kopnął go w brzuch posyłając na ziemie. Złoty płomień który otaczał ciało Yakisa znikł. Mitarashi korzystając z tego, chwycił swoimi wielkimi łapami ciało bruneta, i zaczął je ściskać. Było słychać tylko przeraźliwy krzyk bruneta.
M:Hahahahahaha i co teraz mi zrobisz? Połamałem ci wszystkie kości.
Y:Wiedz, że ja tak łatwo się nie poddaje (powiedział z lekkim uśmieszkiem)
M:Zdychaj draniu!
Powiedział po czym rzucił z całej siły Yakisa w ziemie. Następnie przyłożył do niego stopę, i powoli zaczął go zgniatać.
Y:Kyaaaaaahaaaaaa!
M:Będę cie powoli zgniatał, byś mógł doświadczyć tego samego cierpienia co ja. Ba nawet większego.
Gdy Mitarashiemu znudziło mu się to, postanowił z nim skończyć. Lecz gdy chciał go zgnieść, nagle ktoś strzelił w niego jakimś promienie, po dostaniu padł na ziemie.
M:Cholera , co jest grane?.
Brunet będąc ledwo przytomny, spojrzał w stronę z której nadleciał strzał. Kiedy dym opadł, można było dostrzec, czarną czuprynę oraz tego samego koloru płaszcz.
Y:J...Ja....ck.
M:To ty zdrajco, czegoś tu szukasz.
J:To proste przyszedłem cie zabić.
M:Gdzie się nauczyłeś opowiadać takie żarty, jestem znacznie silniejszy niż dawniej.
J:He, ty serio myślisz że tylko ty ciągle trenowałeś?
Jack szybko podleciał do Yakisa i przeniósł go, koło miejsca w którym wcześniej wstał, i oparł go o ścianę.
J:Nic ci nie jest?
Y:Będę żył ale co ty tutaj robisz?
J:Ja też mam z nim porachunki, a teraz zregeneruj się.
Y:Dobra, ale uważaj on pokonał mnie nawet w trybie golda.
J:Spokojna głowa.
Yakis stanął naprzeciw swojego dawnego mistrza.
M:Czyli serio jesteś gotowy na śmierć?
Y:Jedyną osobą która tutaj zginie będziesz ty.
M:Dość gadania, walczmy.
Obaj ruszyli się na siebie, Jack był niezwykle szybki, unikał bez najmniejszego problemu ciosów Mitarashiego, co jego zdziwiło.
M:Co jak?
Nagle pojawił się za nim , po czym jego rękę spowił niebieski ogień. Następnie przyłożył otwartą dłoń do ciała swojego dawnego mistrza . Po czym odskoczył od niego. Było słychać głośny krzyk Mitarashiego . Jego organy wewnętrzne paliły go niemiłosiernie .
J:To wszystko coś za łatwo poszło.
Powiedział pewnym siebie głosem, lecz chwilę później kaszlną krwią. Poczuł jak coś przebiło jego ciało, gdy spojrzał na brzuch, zauważył przechodzący przez niego ogon ..
J:Co?
Y:Jack!!!!!!

poniedziałek, 11 lipca 2016

SLW:Rozdział 48

Yakis rzucił się na Mitarashiego chcąc go znokautować , ale będąc kilka cm przednim zniknął mu z pola widzenia . Nim się zorientował uderzył w ścianę , która zaraz po tym się zawaliła.
M:I co zdziwiony moim postępem ?
Y:Hehe nieźle , ale ja cię tylko teraz sprawdzałem , od tej chwili zaczyna się walka na poważnie (odparł wycierając stróżkę krwi ust )
Yakis zaczął stworzyć swoją gwiazdę .
M:Hehehe myślisz że dam się nabrać , na to drugi raz ?
Yakis się tylko uśmiechnął , i rzucił swoją ognisto-błyskawiczną gwiazdą . Mitarashi czekał na odpowiedni moment , by jej uniknąć , ale mocno się przeliczył . Gdyż z gwiazdy wyleciał dwa płomienie i iskry , tworząc klony tej techniki , co mocno zdziwiło fioletowowłosego .
M:Co ?
Mitarashi nie zdołał tego przewidzieć i dostał techniką , nastąpiła 6 razy większa eksplozja niż przy podstawowej gwieździe . Cała baza została zniszczona , gdy dym opadł , Yakis zauważył stojącego w tym samym miejscu Mitarashiego. Mimo tak potężnego ataku , miał tylko drobne zadrapania.
M:Widzę że zrobiłeś jakieś tam postępy
Y:Ty też
M:Ale i tak mnie nie pokonasz , czas na mojego pierwszego asa z rękawa.
Odparł po czym jego ciało otoczyła jakaś fioletowa aura , wydarł z siebie głośny ryk , na jego ciele pojawiły się jakieś dziwne znaki , jego mięśnie znacząco się rozrosły .
Y:C...co ? Co to jest ?
M:Czas zacząć zabawę .
Mitarashi ruszył na Yakisa , chcąc go zaatakować z pięści , ale Yakis w ostatniej chwili zdołał ją obronić , i tak nastała wymiana ciosów , widać teraz było że to Mitarashi ma przewage .
M:Dobra starczy tego.
Dodał , po czym kopnął Yakisa w brzuch , wybijając go w powietrze , ten tylko splunął krwią , następnie momentalnie pojawił się za nim i łącząc z sobą pięści , uderzył bruneta w plecy .Nim doleciał do ziemi , Mitarashi znów się nad nim pojawił , i kopnął go w kręgosłup . Yakis z bólu aż krzyknął . Ledwo się podnosił z ziemi.
M:Czas to kończyć. (Powiedział po czym zgromadził w dłoniach swoją energię , i wystrzelił z nich promień)
Yakis nie zdołał uciec , więc oberwał bezpośrednio .
M:Hahahaha w końcu , moja zemsta się spełniła .
Mitarashi będąc pewnym że zwyciężył zaczął triumfować , lecz po chwili poczuł ból w żebrach i poleciał kilka metrów dalej , uderzając w drzewo . Gdy otworzył oczy zobaczył Yakisa , które jego ciało spowił złoty ogień .
M:Co , jak to możliwe ?
Y:Widzę że przestałeś aktualizować dane , po mojej walce z cyborgami , twój błąd.
Yakis momentalnie się pojawił przy Mitarashim i stworzoną w międzyczasie średniej złotej kuli w ręce , przyłożył ją do brzucha Mitarashiego.
M:Cholera!.
Nastąpiła wielka eksplozja , Yakis wyczuł że Mitarashi nadal żyję , więc od razu stworzył czterokrotną strzałę , i nią w niego rzucił . Fioletowowłosy nie zdążył zareagować , gdyż jego ciało zostało przebite i nastąpiła kolejna eksplozja . Po chwili , jego ciało zaczęło spadać bezwładnie na ziemie .
Y:To koniec.
M:khe....ghe.. To...ehh...jeszcze.....ehh...nie koniec (odparł kaszląc i ciężko dysząc)
M:Kto by pomyślał że będę zmuszony do użycia tego , by ciebie pokonać , naprawdę stałeś się silny . (dodał złowrogo się śmiejąc )
Nagle ciało Mitarashiego zaczęło się zwiększać , otaczając jednocześnie czarnym futrem , z pleców wyrosły skrzydła , oraz z tylnej części , ogon . Ten widok zdziwił mocno Yakisa .

Y:C....co to ma być ?

piątek, 8 lipca 2016

SLW:Rozdział 47

Yakis był w beznadziejnej sytuacji , związany plączami , i zmuszony był drwin z strony rodziny , to było jak najgorszy koszmar.
Y:Przestańcie......Przestańcie..........Powiedziałem Przestańcie!
Krzycząc z całej siły , uwolnił z ust potężną falę dźwięku , który zmiótł jego rodzinę , okazały się być to tylko hologramy . Uderzenie było tak mocne , że rozwaliło nawet plącze . Po chwili , wszystko w około popękało niczym szkoło , i się rozpadło , przywracając poprzedni krajobraz . Okazało się być to iluzją rzuconą przez kogoś . Gdy Yakis się od-tknął , leżał na ziemi cały spocony , od razu usiadł i złapał się za głowę .
Y:Co to było ? Nieważne .
Yakis od razu wstał i udał się w dalszą drogę .
Tym czasem w Narekure.
Emika cały czas martwiła się o swojego męża , tak samo jak dzieci . Ale była pewna że nic mu nie będzie , przecież jest najsilniejszym człowiekiem na ziemi , to samo powtarzała Fabianowi i Yuce , chcąc ich uspokoić .Fabian cały czas trenował z swoim kuzynem Jeremym .
J:Dawaj to wszystko na co cię stać ?
F:Tylko czekaj , nie powiedziałem jeszcze ostatniego słowa .
Obaj trenowali niemal cały czas walcząc , jak na swój wiek byli bardzo wytrzymali . Verniko chciał pomóc jakoś swojemu najlepszemu przyjacielowi , ale zmuszony był pomagać przy swojej nowo-narodzonej córce o imieniu Mei .
Yakis w tym czasie , zdołał dotrzeć do bazy Mitarashiego . Była wielka znajdowała się pod ziemią . A ze swojego źródła informacji , dowiedział się że wejście do niej jest , pod 6 od lewej strony kamieniem . Yakis zniszczył kamień i wpadł do środka , na powitanie wyszli mu setki strażników , uzbrojonych w jakieś katany .
-Kim ty jesteś ?
Y:Ja nikim ważnym .
-Zresztą to nie ważne i taka zaraz zginiesz ?
Cała setka rzuciła się na bruneta , ten ich ogłuszał , jeden po drugim , ci żołnierze Mitarashiego nie stanowili dla bruneta żadnego problemu , po zaledwie 5 minutach , wszyscy leżeli nie przytomni na ziemi.
Y:Wybaczcie , nie mam w was żadnego interesu , dlatego was nie zabiję .
Odparł po czym ruszył głębiej w bazę. W tej bezie , było setki jak nie tysiące pokoi , więc Yakis zmuszony był sprawdzać każdy , co trochę mu niestety zajęło . Dopiero po kilkunastu godzinach , znalazł jakieś wielkie drzwi . Nie pukając , od razu je zniszczył .
M:Hohoho , minęło sporo czasu Yakisie .
Y:Mitarashi!
M:Po co tu przybyłeś , chyba nie po to , by opowiadać jakieś dowcipy , o tym jak mnie pokonujesz .
Y:Wybacz mi , ale nie za bardzo mi dziś do śmiechu. Ale zanim z tobą skończę , pozwól że cię o coś zapytam ?
M:Nie widzę zdrożności , więc możesz pytać .
Y:Jak to się stało że wróciłeś do życia , przecież powinieneś być martwy .
M:Dobre pytanie , a więc jakieś 3 lata po tym jak mnie zabiłeś , w miejsce gdzie leżało moje ciało , przybyła pewna osoba , która mnie ożywiła , ale pod warunkiem , ja nie mając zamiaru , słuchać jego rozkazów . Zaatakowałem go , ale na próżno , załatwił mnie jednym palcem . Wówczas zdałem sobie sprawę , że ta osoba , jest najpotężniejszą osobą we wszechświecie .
Y:Co jest aż tak potężna ?
M:Tak i nawet ty z obecnym poziomem mocy ,mógłbyś mu zrobić tyle co mucha .
Y:Ciekawie , dobre koniec gadania , zacznijmy walkę.

M:To nie będzie walka , to będzie jednostronny pojedynek.

poniedziałek, 4 lipca 2016

SLW:Rozdział 46

Yakis ciągle szedł przed siebie , lecz po chwili coś go za niepokoiło.
Y:Co jest grane ?
Powiedział sam do siebie , gdy zauważył ,że niebo stało się czerwone , a księżyc czarny . Zaraz potem , ziemia zaczęła pękać , a z pęknięć wystrzeliwała lawa . Brunet sprawnie ich unikał , po chwili , lewitujące nad ziemią kamienie , zaczęły przybierać kształt , jakieś gigantycznego potwora . Który od razu zaatakował Yakisa , ten ledwo ale uniknął jego ciosu , po czym chciał go zaatakować swoją najlepszym atakiem , czyli poczwórną strzałą , ale ku jego zdziwieniu , nie mógł wykonać nawet podwójnej .
Y:Co tu się do cholery dzieje ?
Niebieskooki , nie zauważył jak za nim wyrosło wielkie drzewo , które jego plącza , zaczeły wiązać Yakisa.
Y:Cholera .
Yakis próbował z całej siły się rozwiązać , ale plącza tak mocno go ściskały , że po chwili nie był w stanie ruszyć nawet palcem. Nagle przed jego oczami , pojawiły się jakieś obrazy , gdy mógł je dokładniej zobaczyć , spostrzegł że była to jego rodzina , czyli Emika oraz Fabian i Yuki. Na ich twarzach był diabelski uśmieszek.
Y:Emika , Yuki , Fabian...
E:hehhehe , jesteś taki żałosny.
Y:Co ?
E:Jak mogłam zakochać się w kimś takim jak ty ?
Y:Co ty mówisz ?
F:Nie jesteś moim ojcem , jesteś śmieciem , który nie zasługuje na taki tytuł.
Y:Fabian ty też.
Yakisa bardzo zabolały słowa jego żony i syna , choć zdawał sobie sprawę że coś tu jest nie tak .
Chwilę później , kolejna postać się pojawiła , koło jego niby rodziny , a była ją dokładnie jego mistrz Sensu.
Y:Mistrzu.
S:Po jaką cholerę ja cię uczyłem jakiś technik , skoro jesteś tylko zwykłym nieudacznikiem .
Y:No nie nawet ty.
E:Frajer
F:Nieudacznik
Yu:Śmieć .
S:Potwór.
Y:Przestańcie , proszę/
Najbliżsi śmiali się złowrogo z Yakisa .
Y:Muszę coś wymyślić albo zostanę tu raz na zawszę.
E:Nawet nie próbuj , bo i tak nie uda ci się stąd wydostać .
Y:O czym ty mówisz ?
E:Te plącza wyrosły z specjalnego drzewa , które ma ponad miliard lat , więc nawet tobie się ich nie uda rozerwać.
Y:Mimo tego , nie dam tak łatwo za wygraną (odparł z pewnym siebie uśmechem )
Z całych sił próbował się uwolnić , ale mu to nie wychodziło . Zmuszony był nawet użyć mocy Wenurisa , lecz to także nie przyniosło skutków.
Y:Wenuris , hej Wenuris.
Yakis próbował nawiązać kontakt z swoim lokatorem , ale ten nic się nie odzywał .


piątek, 1 lipca 2016

SLW:Rozdział 45

Yakis kilka godzin temu ,wyruszył w kierunku swojego wroga Mitarashiego , który wrócił do życia , i wczoraj zaatakował jego miasto . Robiło się ciemno ,więc Yakis postanowił rozbić obóz , rozłożył namiot i rozpalił ognisko . Gdy usiadł na korze , zaczął zastanawiać się , jak bardzo Mitarashi mógł się wzmocnić , że był w stanie powrócić do życia . Posiedział jeszcze kilka godzin , następnego dnia wczesnego ranka , posprzątał i ruszył dalej. W tym samym czasie jego brat Jack , ciągle za nim podążał , mając nadzieje że doścignie swojego bliźniaka . Lecz niebieskooki , jest bardzo szybki , i z każdą sekundą się oddala . Po dwóch godzinach , Jack był w miejscu , gdzie Yakis obozował .
J:Musiał tu być.
Powiedział sam do siebie i ruszył dalej przed siebie .
Yakis był już dobre 70KM przed Jackiem , i dystans z każdą sekundą wzrastał . Nagle bruneta , zatrzymała grupka jakiś napastników z mieczami w rękach .
-Nie przejdziesz dalej , chyba że nam oddasz wszystko co masz ?
Yakis się tylko uśmiechnął . Napastnicy rzucili się na niebieskookiego , lecz ten każdy ich atak omijał bez szwanku , po kilku minutach wszyscy leżeli na ziemi.
Y:Teraz sobie pośpicie trochę , jak się obudzicie może was nieco boleć głowa .
Yakis nie czekając ani chwili , ponownie ruszył w stronę Mitarashiego . Po jakiś 2 godzinach , zauważył jakieś miasteczko , świetnie się złożyło , bo Yakis robił głodny , a los tak chciał , że zapomniał spakować sobie jakieś jedzenie . Gdy Yakis wszedł do miasteczka , zauważył że je nie wiadomo skąd , ale zna . Natychmiast udał się do restauracji , Miał szczęście , nie było za dużo ludzi , więc udał się do wolnego stolika i zaczął przeglądać menu . Po chwili do przybysza podchodzi kelnerka .
-Witam , mogę w czymś panu pomóc .
Y:Tak poproszę , trzy duże pizze , 5 misek ramenu z wieprzowiną , 2 talerze spaghetti w sosie bolonez , wątróbkę z cebulą , udko z indyka . I jakiś napój orzeźwiający .
Kelnerkę zdziwiło zamówienie .
-Dobrze zaraz panu przynoszę .
Po zaledwie 30 minutach dania były gotowe.
-Proszę o pana zamówienie .
Y:Dziękuje.
Yakis od razu rzucił się na jedzenie , wszyscy w pomieszczeniu patrzyli na niego wielkimi oczyma , widząc jak szybko pochłania takie ilości jedzenia . Po zaledwie 10 minutach zostały tylko talerze.
Y:Dziękuje , oto pieniądze , do widzenia .
-Na razie.
I tak Yakis ruszył dalej w podróż , tym razem leciał szybciej.
Y:Muszę się pośpieszyć .

Jack docierał do miasta które kilka godzin temu był Yakis , będąc pewnym że za bardzo się chce go dopaść , by mógł się zatrzymać. Jack ruszył natychmiast dalej , zyskując tym dodatkowy czas

poniedziałek, 27 czerwca 2016

SLW:Rozdział 44

Następnego dnia wczesnego ranka , Yakis już był na nogach , pakując się . Jego rodzina wciąż spała , więc była to idealna okazja , by móc spokojnie odejść . Zanim opuścił dom , napisał list i zostawił go na łóżku . Jakieś dwie godziny później , Emika zaczęła się budzić , pierwsze co robiła , to szukała swoją ręką Yakisa na łóżku , gdy go nie wyczuła , otworzyła oczy i zobaczyła list . Nie czekając na nic , zaczęła go czytać. „Od Yakisa Kochanie wybacz że w ten sposób się dowiadujesz , ale nie miałem innego wyjścia . Udałem się w podróż , w celu pokonania pewnej osoby , o której dowiesz się gdy wrócę , jeśli bym nie wrócił za miesiąc , to znaczy że poległem . Lecz , że co by się nie działo , wiedz że kochałem ciebie i dzieciaki. Żegnaj twój Yakis.” Gdy czerwonowłosa przeczytała list , musiała to wszystko przez chwile przetrawić , gdy to zrobiła nie wiedziała co ma robić. Po chwili obudziły się dzieciaki , gdy zauważyły że nie ma ojca , zaczęli wypytywać matkę , ta musiała je okłamać że udał się w prawdopodobnie długą delegację . Kilka minut później , ktoś zapukał do drzwi , dzieci myśląc że to ich ojciec , od razu podbiegły do nich , lecz niestety to nie było on , tylko Jack. J:Ej wy co się stało ? Yu:No bo nasz tata , udał się gdzieś , i nic nam nie powiedział . J:Naprawdę ? F:Tak , niby mama mówiła że pojechał na delegacje , ale ja tego nie kupuje. Po chwili , do jacka podeszła Emika. Chcąc porozmawiać na osobności , ten z chęcią się zgodził. E:Mój mąż gdzieś się rano udał , zostawiając mi ten list. Jack zaczął czytać list. J:Więc jednak się do niego udał . E:Do kogo ? Ty wiesz coś ? J:Tak , udał się za pewne do Mitarashiego . Chcąc go pokonać. E:Mitarashiego ? Jack zaczął opowiadać o fioletowowłosym mężczyźnie . E:Rozumiem . J:Dobra , skoro się udał , to na mnie też pora. E:Gdzie się wybierasz ? J:Do Mitarashiego , ja też mam z nim , rachunki do wyrównania. Gdy Jack zbliżał się do drzwi , Emika coś do niego powiedziała. E:Jack. J:.Tak ? E:Proszę , przyprowadź z powrotem Yakisa , całego i zdrowego. J:Ma się rozumieć (odpał z kciukiem w górę ) I tak Jack ruszył w pogoni za swoim bratem , który był gotowy na wszystko byleby go pokonać . F:Mamusiu , czy tato wróci do nas ? E:Jasne skarbie , nie martw się , jeśli coś się stanie , to z pewnością sobie poradzi , w końcu jest bardzo silny. F:Masz racje , dlatego ja też chcę stać się silniejszy. E:Ale Fabian , masz dopiero 4 lata . F:Mimo tego , nie zamierzam odpuszczać. (odparł wskazując palcem na czoło) Emika się tylko uśmiechnęła i przytuliła swojego syna , spoglądając na wschodzące słońce . V

piątek, 24 czerwca 2016

SLW:Rozdział 43

Rodzeństwo Tarusaki wraz z Sensu , chciało już ruszyć do ataku , gdyż nagle przed nimi , pojawiły się znikąd dwoje 4 latków . Jednym z nich był syn Yakisa , Fabian . Drugim był brunet , o czarnych jak smoła oczach , był to syn Jacka i Molly . Y:Co wy tu robicie ,tu jest nie bezpieczne? J:Właśnie , czy wyście do końca zgłupieli. Okrzyki ich ojców , nic na nich nie działały , ci tylko się uśmiechnęli . F:Dawaj Jeremy . Je:Tak Fabian Dwaj kuzyni złączyli ze sobą dwie dłonie , po czym skumulowali w niej jasną kulę , co dziwiło ich rodziców oraz Sali i Sensu . Następnie z tej kuli wystrzelili ogromny promień , który zmiótł połowę armii wrogów . Yakisowi oraz Jackowi , aż zabrało mowę . Y:hyyyy , wy dwaj, od kiedy potraficie... J:Coś takiego ? S:Nie ma na to czasu , później o tym porozmawiacie. Y:Racja Cała szóstka rzuciła się na armię wrogów . Yakis stworzył średniej długości promień ognia , i spalił gdzieś z setkę tych kosmitów, Jack stworzył czarne kulę , które poprzyczepiały się do ciał wrogów , następnie je wysadzając . Sensu , otoczył swoje dłonie ogniem , i ruszył powybijał po kolei swoich przeciwników . Sali wystawiła przed siebie ręce , następnie zniszczyła od środka , kolejne zwłoki . Fabian i Jeremy , używali podstawowych technik swoich ojców , Fabian wystrzelił średni słup ognia , natomiast Jeremy stworzył czarne kulę i zrobił to co jego ojciec. Po kilku godzinach , cała armia została pokonana . Wszyscy ciężko dyszeli , nie mieli nawet sił , by wrócić do swoich domów, tylko usiedli na ziemi , gdzie walczyli . Gdy złapali oddech spokojnie , Yakis i Jack zaczęli rozmowę z swoim synami . Y:Więc? J:Może nam łaskawie powiecie , kiedy nauczyliście się tej potężnej techniki . Je:Wiesz , od pewnego czasu wraz z Fabianem , zaczęliśmy trenować . Y:Po kilku treningach , chcieliśmy sprawdzić jacy będziemy silni współpracując ze sobą . Je:I tak właśnie , w naszych głowach narodził się pomysł by stworzyć jakiś wspólny atak , a najlepiej technikę. J:Gdyby tak się nad tym zastanowić , to nawet nie najgorszy pomysł . Y:I pomyśleć , że już w wieku 4 lat , będziecie tak zgrani , niesamowite . Mi nawet do głowy nie przyszło , by z kimś współpracować . J:Bo jesteś egoistą (dodał żartobliwie czarnooki) Y:I kto to mówi . Sa:Dobra chyba pora wracać do domów . Y:Racja . Dzięki że nam pomogliście . S:Nie ma sprawy . I tak każdy wrócił do swojego domu . Gdy Yakis wszedł do domu ,Emika od razu się na niego rzuciła , omal go nie przewracając , następnie skarciła Fabiana , za to że postąpił tak lekkomyślnie . Y:Oj nie gniewaj się na niego , Emika . Jego pomoc była nieoceniona . E:Naprawdę ? Coś ty zrobił ? Y:Dobra , porozmawiacie później . Jestem głodny , jest jakaś kolacja ? E:Ty to jak zawszę tylko o jednym , jest właśnie przygotowałam . I tak cała rodzina usiadła do kolacji , po usłyszeniu historii Emika i Yuki byli pod wrażeniem , czego Fabian dokonał . E:Widzę że Fabian wdał się w ciebie . Y:Można tak powiedzieć , choć chęci do nauki to po mnie raczej nie ma . (odparł po czym wszyscy zaczęli się śmiać .

poniedziałek, 20 czerwca 2016

SLW:Rozdział 42

Jack wraz z rodziną Yakisa udali się do domu , choć Fabian najwyraźniej tego nie chciał , wolał pomóc ojcu w walce , ale nie miał nic do powiedzenia . Oczy Waltera rozbłysły się na czerwono i ruszył do ataku , lecz jego ruchy nie stanowiły dla Yakisa jakiegokolwiek problemu , bez trudu ich unikał i wprowadzał kontratak , po zaledwie 5 minutach Walter leżał na ziemi. Kiedy Yakis myślał że to koniec , nagle ciało Waltera zaczęło się zmieniać . Po chwili przed Yakisem stał , ogromny lew , z płonącym na niebiesko pyskiem . Y:Cholera , Mitarashi ty draniu, zapłacisz za to. Lew rzucił się na Yakisa , próbując go uderzyć , lecz ten go zgrabnie unikał . Yakis postanowił go wywabić z jego ogrodu więc udał się w głąb lasu , lew zrobił to samo . Jack widząc to , od razu udał się za nim . Yu:Mamo czy z tatą będzie wszystko w porządku ? E:Pewnie skarbie , co ty wygadujesz ? Twój tata jest najsilniejszym człowiekiem na ziemi , na pewno sobie poradzi. Brunetka tylko się uśmiechnęła . Tym czasem Yakis był wystarczająco daleko , by móc używać swoich potężnych technik . Lew znów rzucił się na Yakisa , ten w odpowiedzi stworzył gwiazdę z błyskawicy i ognia i rzucił w nią w lwa , gdy go sięgnęła , nastąpiła wielka eksplozja . Gdy było można zobaczyć , lwa ta technika jednak nie wykończyła , ale uniemożliwiła mu jakikolwiek ruch. Więc by to zakończyć Yakis wziął i stworzył potrójną strzałę i rzucił nią w lwa , nastąpiła kolejna tym razem większa eksplozja . Gdy dym się rozwiał , Yakis zauważył że ciało lwa się z mniejsza , po czym wróciło do poprzedniego stanu czy ciała Waltera . Brunet natychmiast do niego doleciał . W:Stałeś się niesamowicie silny (odparł po czym jego ciało się rozsypało ) Chwilę później przybył Jack . J:Gdy zobaczyłem co się dzieje , natychmiast przybyłem . Y:Jak widać niepotrzebnie J:Słuchaj , kto może za tym wszystkim stać , widziałem że ten chłopiec był kontrolowany . Y:Ehh , ta łajza Mitarashi. J:Co ? Przecież mówiłeś że się wysadził , gdy z nim 5 lat temu walczyłeś . Y:Też tak myślałem , ale jednak jakimś cudem przeżył . J:Dobra wracajmy lepiej już. Y:Dobra . Kilka minut później , gdy dwaj bracia docierali do miasta zauważyli , że do Narekure zbliżała się jakaś armia . Byli to mieszkańcy z niszczonej planety , na której mieszkał Walter . Y:Cholera , więc nawet całą planetę wskrzesił . J:Znasz te istoty ? Y:Tak , później ci opowiem , pośpieszmy się . J:Racja. Obaj bracia stanęli przed wejściem do miasta , i za wszelką ceną próbowali nie przepuścić tych zombiaków do miasta . Nie na wiele się to zdało , gdyż co któraś osoba się przedostawała . A dwaj bracia musieli się zmierzyć z setkami jak nie tysiącami tych stworzeń . Silne techniki odpadają , bo przez przypadek mogą zniszczyć miasto . Nagle z miasta walnął jakiś huk , po czym ciała tych istot , które dostały się do miasta , wyleciała z nich . Y:Co ? J:Kto to zrobił ? Zaraz koło dwójki braci pojawiła się ich siostra Sali (jej wygląd też nie bardzo się zmienił , miała tylko dłuższe blond włosy) Sa:Tu odbywa się taka zabawa , a wy o mnie zapomnieliście . Y:Sali (odparł szczęśliwie ) Sa:Nie tylko ja. Po chwili do nich dołączył także dawny mistrz Yakisa , Sensu . S:Dawno się nie widzieliśmy Yakis. Y:Sensu-sensei .

piątek, 17 czerwca 2016

SLW:Rozdział 41 [Saga Fyurito]

5 lat po ostatecznej walce między Yakisem oraz Jackiem. Na świecie panował pokój , lecz mimo tego Yakis nie przestawał trenować , mimo że miał na to mało czasu , gdyż często musiał iść na wykłady lub wyjeżdżać w jakiś delegacje . Po ślubie z Emiką założył rodzinę , posiadają dwójkę dzieci. Jednym z nich był 4 letni syn o Imieniu Fabian miał włosy koloru ciemnego blondu oraz rysy twarzy ojca . Drugim była o rok młodsza córka , na imię miała Yuki (miała czarne średnie włosy uczesane na grzywkę , rysy twarzy Emiki) . Yakis wdał się w ojca , gdyż w wolnej chwili ciągle z nim trenuję . Pewnego pięknego słonecznego dnia Yakis wraz z Fabianem trenowali w swoim wielkim ogrodzie za domem . Chłopiec jak na swój wiek , był bardzo zdolny , może nie tyle co dorównywał swojemu ojcu w walce , ale udawało mu się zadawać ciosy . Y:Na razie wystarczy , zróbmy chwilę przerwy . F:Dobrze tato . Obaj usiedli pod drzewem i wypili butelki wody , które tam leżały. Y:Wiesz muszę przyznać że jak na swój wiek , jesteś silny. F:Naprawdę ? Y:Tak , i nie wykluczone że pewnego dnia mnie przerośniesz . Chłopak na te słowa się uśmiechnął Do nich podeszła Yuki. Yu:Tato , Fabian , mama kazała mi powiedzieć że zaraz będzie obiad. Y:Dzięki F:To może wrócimy ? Y:Jasne. Gdy Yakis i Fabian mieli wejść do domu , usłyszeli wybuch z środka ogrodu . Yakis natychmiast stanął przed swoim synem i był gotowy do ataku . Gdy tym się rozwiał , Yakis zobaczył jakąś postrzegł postać , miała niebieskie włosy , czarne całkiem oczy , oraz ogon . Po chwili doszedł do wniosku kto to jest , był w szoku . W:Minęło sporo czasu Yakis , aleś wyrósł . Y:W....Wa....Walter ? Czy to ty ? Tak tą postacią był Walter , czyli pierwszy przyjaciel Yakisa , który zginął wraz z wybuchem planety , na którą przybył Yakis. W:Tak. Yakis był tak w szoku że nie zauważył że Emika oraz Yuki podeszły do niego . E:Kochanie , kto to jest ? Y:Mój dawny przyjaciel , którego kiedyś poznałem , ale powinien nie żyć . E:Co ? Yu:Naprawdę tato ? F:Tak . F:Skoro powinien nie żyć , to dlaczego żyję ? Y:Nie mam pojęcia. W:Co to za dzieciaki i kobieta , czy to twoja rodzina ? Y:Tak. W:Rozumiem , jestem z ciebie dumny , że udało ci się ułożyć szczęśliwie życie . Y:Lepiej przejdźmy do rzeczy , dlaczego jesteś żywy i dlaczego tu przybyłeś ? W:Ożywił mnie jakiś koleś z fioletowymi włosami. Y:Fioletowe włosy ? ! Niemożliwe . Mitarashi! Nagle do nich , przybył Jack . Jego wygląd nie za bardzo się zmienił , może z wyjątkiem że jego czarne włosy zachodziły mu na pół twarzy . J:Kim jest ten koleś ? Y:To mój przyjaciel z starych czasów , a co ty tu właściwie robisz ? J:Usłyszałem wybuch , więc pomyślałem że to sprawdzę. Y:Rozumiem , ale nie ma potrzeby , weź wraz z nimi idźcie do domu , ja się nim zajmę . J:Na pewno ? Y:Tak

poniedziałek, 13 czerwca 2016

SLW:Rozdział 40

Jack widząc eksplozję , spodziewał się najgorszego , więc natychmiast przyśpieszył . Po kilku minutach był już na miejscu , widok go nieco zaniepokoił ,chwilę temu piękna polana ,teraz jakieś wielkie pobojowisko . Czarnooki od razu zaczął szukać swojego brata , chwilę później go dostrzegł , był ledwo oparty o jedno drzewo , na ciele miał średnie oparzenia . Jego górna część ubrania , została spalona , nie miał na sobie nic prócz spodni , które sięgały do połowy. Jack natychmiast podbiegł do Yakisa.
J:Co tu się stało ?
Y:Mitarashi (odparł ciężko dysząc )
J:Co , jak to ?
M:Pojawił się z nienacka i mnie zaatakował , odbyła się krótka walka , gdy chciałem z nim skończyć , zamienił jego ciało w glinę , i się wysadził .
J:A jak tobie się udało przeżyć ?
Y:W ułamku sekundy przed eksplozją , spowiłem swoje ciało złotym ogniem i się wydostałem . Lecz eksplozja mnie dosięgła .
J:Powinieneś się udać do szpitala .
Y:To może poczekać , mam ważniejsze rzeczy do zrobienia .
J:Ty chyba nie...
Y:Tak idę na ślub.
J:W takim stanie ?
Y:Wiem , ubiorę się w garnitur lekko się ogarnę i będzie git. Ale będziesz musiał mi pomóc.
J:Ech cały ty , zgoda .
I tak dwaj bracia udali się do domu Yakisa , brunet przebrał się w swój czarny garnitur , przemył swoją twarz , choć nic to nie dało , gdyż nadal miał rany po oparzeniu , ale miał to gdzieś . Gdy skończył się ogarniać , prędko ruszyli do kościoła .
Ks (Ksiądz):Nadal nie ma pana młodego ?
S:Nie , ale proszę jeszcze zaczekać , zaraz powinien się pojawić .
Ks:Niestety nie możemy dłużej czekać , wszystko ma swoje granice .
S:Rozumiem.
Ks:Niestety z powodu dalszej nieobecności pana młodego Yakisa Tarusaki , ceremonie uważam za odwoł......
Gdy miał skończyć ostatnie słowo , drzwi się otworzyły a w nich stał Yakis oraz Jack
Y:Przepraszam za spóźnienie .
Wszyscy patrzyli zszokowani na Yakisa , który wyglądał jak po walce .
Ks:Ma pan szczęście , przybył pan w ostatnią chwilę , już miałem odwoływać ceremonie.
Y:Ehhh co za ulga.
E:Yakis ? Co ci się stało ?
Y:Miałem drobne kłopoty , ale już nie ważne.
Ks:Dobrze czy możemy w końcu zaczynać .
Y:Tak.
Ks:Dobrze ,wiec. Czy ty Yakisie Tarusaki , bierzesz tę oto Emike Kenyu za swoją żone , i obiecujesz jej miłość , wierność i uczciwość małżeńską i że nie opuścisz jej aż do śmierci.
Y:Tak
Ks:Czy ty Emiko Kenyu , bierzesz tego oto Yakisa Tarusaki za swojego męża , i obiecujesz mu miłość , wierność i uczciwość małżeńską oraz że nie opuścisz go aż do śmierci.?
E:Tak.
Ks:W takim razie ogłaszam wasz mężem i żoną , możesz pocałować pannę młodą .
I tak w końcu Yakis oraz Emika stali się małżeństwem , wszyscy byli uradowani , Sensu był aż tak że zaczął płakać , widząc jak jego uczeń którego znał od małego stał się mężczyzną . Po skończeniu ceremonii wszyscy udali się do wynajętej sali , by zacząć wesele . Yakis przestał myśleć o wcześniejszym incydencie , chciał tylko się bawić , zwłaszcza dzisiaj .


piątek, 10 czerwca 2016

SLW:Rozdział 39

Kilka miesięcy później........
Nastał dzień najważniejszy w życiu Yakisa dzień . To właśnie dziś zamierzał ożenić się z Emiką . Był wczesny ranek , Yakis mimo że chciał dłużej po spać , to dziś nie mógł . Od 7 rano był na nogach ,i przygotowywał się do ceremonii . Towarzyszyli mu , jego mistrz Sensu , Jack oraz Verniko . Niebieskooki był zdenerwowany , gdyż to pierwszy raz się z kimś żeni .
J:Co ty , nie bałeś się walczyć ze mną na śmierć i życie , a boisz się ślubu .
S:Wiesz , ma ku temu powody , z tego co słyszałem , to żony bywają straszne .
Yakis tylko połknął ślinę , próbując sobie to wyobrazić .
V:Nie denerwuj się , ślub to normalna rzecz .
Y:Dzięki , że mnie próbujecie podnieść na duchu ,ale muszę pobyć sam .
S:Ej gdzie się wybierasz ? Za 4 godziny zaczyna się ceremonia.
Yakis opuścił swój dom , i udał się na jakąś polanę . Gdy się na nie znalazł , spostrzegł jakieś jezioro , od razu przy nim usiadł , i zaczął się zastanawiać czy dobrze robi . Nagle wyczuł że ktoś go próbuje zaatakować , w ostatnim momencie uniknął ciosu . Gdy spojrzał , zobaczył że tą osobą był fioletowo-mężczyzna , którego Yakis doskonale znał .
M:Minęło sporo czasu Yakis . Widzę że przybyło ci nieco centymetrów , od naszego ostatniego spotkania .
Y:Ty też się zmieniłeś , tylko postarzałeś się . Po co tu przyszedłeś ?
M:Doszły mnie plotki , że bierzesz ślub , to idealna okazja by cię zabić.
Y:Nie jesteś w stanie tego zrobić.
Mitarashi ruszył do ataku , chciał go zaatakować ciosem w szczękę , lecz Yakis bez trudu go zablokował , ten od razu odskoczył od bruneta.
Tym czasem w kościele .
S:Co ten Yakis sobie wyobraża , za 30 minut zaczyna się ceremonia a go nie ma ?
V:Może coś mu wypadło ?
J:Wątpię , znam go , na pewno by przyszedł , musiało się coś stać , pójdę go poszukać .
S:Dobrze
Y:Może pójdę z tobą ?
J:Nie lepiej zostańcie tu (odparł po czym wybiegł z kościoła)
Sali próbowała pocieszyć zmartwioną Emikę.
E:Gdzie on może być , w tak ważnym dniu , pewnie się rozmyślił.
Sa:Nie mów tak , na pewno przyjdzie , daj mu czas , zostało jeszcze nie całe 25 minut.
[Cholera Yakis , jak tylko cię zobaczę to nie ręczę za siebie]
W tym samym czasie na jakiejś polanie...
Walka , a raczej jednostronny pojedynek trwał w najlepsze , widać było , że to Yakis jest górą , w przeciwieństwie do Mitarashiego ,który był cały poobijany i ciężko dyszał , nic mu nie było .
Y:Dam ci radę , odpuść lepiej już , sam powinieneś zauważyć że ze mną nie masz szans.
M:Zamknij się , nie masz pojęcia , ile czekałem na tą chwilę .
Y:Żeby nie było że cie nie ostrzegałem .
Yakis ruszył na swojego przeciwnika , chcąc uderzyć go pięścią w twarz , gdy to zrobił Mitarashi się uśmiechnął , po czym jego ciało zamieniło się w bardzo twardą glinę .
Y:Co ? (odparł zszokowany Yakis , chcąc wyciągnąć rękę , lecz mu się to nie udawało )
M:Wpadłeś w moją pułapkę ,z tej gliny się tak łatwo nie wydostaniesz , za parę minut ta glina eksploduje .
Y:Cholera .
Nagle glina zaczęła błyszczeć jasnym światłem , po czym nastąpiła wielka eksplozja , która zniszczyła całą polanę .


poniedziałek, 6 czerwca 2016

SLW:Rozdział 38

Po 1,5 miesiącu od walki Yakisa i Jack , niebieskooki doszedł do swojej formy , choć od kiedy Yakis opuścił szpital , wszyscy obchodzili się z nim jak z jajkiem co go lekko irytowało . Tym czasem chłopak ciągle trenuje nad jeziorem . Po kilku godzinach znudziło mu się , więc postanowił przejść się po mieście . Gdy tak szedł spoglądał na ludzi , każdy wysyłał mu uśmiech , ten odwzajemnił go . Chwilę później zauważył swojego przyjaciela Verniko , i swoją siostrę Sali . Może nie byłoby w tym nic dziwnego , gdyby nie to że , szli trzymając się za ręce . Brunet chcąc się dowiedzieć więcej , postanowił ich śledzić , ukrywając się w drzewach . Gdy tak skakał z gałęzi na gałąź , nagle się poślizgnął i spadł na ziemie , tuż przed Verniko i Sali . Kiedy blondynka skapnęła się co robił jej brat , od razu uderzyła go pięścią w głowę .
Sa:Wiesz że to nie ładnie tak śledzić innych ?
Y:Ja nie śledziłem was , po prostu szedłem tą samą drogą (odparł masując się po głowie)
Sa:I musiałeś robić to akurat na drzewach .
Y:No dobra macie mnie. A teraz powiedzcie , od kiedy się spotykacie ?
Na to pytanie oby dwoje się zaczerwienieli .
V:C....co ?
Sa:Skąt wiesz ?. .
Y:Widziałem jak szliście przez miasto , trzymając się za ręce , właśnie dlatego wasz szpiegowałem..
V:Ehh , od jakiś dwóch tygodni.
Y:Dlaczego nic nie powiedzieliście ?
V:Chcieliśmy przygotować jaką specjalną okazje na to .
Y:Rozumiem , no nic , to ja będę leciał , a więc na razie .
Sa:Cześć .
V:Narka.
Yakis wrócił do treningu , lecz trenował długo , gdyż kilka minut później odwiedził go , ktoś kogo się nie spodziewał , a dokładnie jego bliźniak .
J:Widzę że nie znasz granic , i nadal starasz się być jeszcze silniejszy ?
Y:To ty ? Czego chcesz ?
J:Chciałem porozmawiać , a co najważniejsze cię przeprosić.
To ostatnie słowo , zaskoczyło Yakisa .
Y:Czy ja cię przypadkiem za mocno nie walnąłem , zacząłeś chyba majaczyć ?
J:Spokojnie , wszystko ze mną w porządku , po prostu , zdałem sobie sprawę , tego że nigdy już cię nie doścignę , zawszę będziesz przede mną , nie zależnie od tego co zrobię . Ale chciałbym być czegoś się dowiedział .
Y:Co takiego ?
J:Gdy stanąłem z tobą do walki , nie byłem w pełni sobą , niektóre moje ruchy , były kontrolowane . Nie mogłem nic z tym zrobić .
Y:Kto cię kontrolował ?
J:Ponoć znasz tą osobę , był to Mitarashi.
To imię mocno zszokowało Yakisa , był pewien że go zabił.
Y:Nie to przecież niemożliwe , zabiłem go .
J:To prawda , ale powiedział mi , że ktoś z innej planety , był w stanie go ożywić , by mógł dokonać na tobie zemsty . Dlatego do tego celu , mnie wykorzystał . Albo raczej , to ja pozwoliłem się wykorzystać .
Y:Co z nim teraz ?
J:Żyję , próbowałem go zabić , ale nie byłem w stanie , gdyż mnie kontrolował .
Y:To super. Będę mógł go jeszcze raz pokonać .
J:Naprawdę myślisz że dasz mu radę ?
Y:Tak , dobra chodźmy do domu, robi się zimno.
J:Racja .
I tak po latach niezgody , dwaj bracia w końcu ze sobą się pogodzili.



piątek, 3 czerwca 2016

SLW:Rozdział 37

Kilka dni później....
Dwóch braci , którzy stoczyli swoje najcięższe w życiu walki , leżało w szpitalu w Narekure . Codziennie odwiedzały ich , dziewczyny , rodzina a także przyjaciele . Pierwszy oczy otworzył Jack , lecz po chwili je zamknął , gdyż światło , białego pomieszczenia raziło go w oczy. Za drugim podejściem już mógł normalnie widzieć , nadal odczuwał skutki walki , lecz nie tak poważne jak wcześniej . Pierwsze co zobaczył to leżącego naprzeciw niego , nadal nieprzytomnego Yakisa . Gdy tak na niego patrzył , zaczął zdawać sobie sprawę z tego co uczynił , i z tego że nigdy mu nie dorówna , choćby nie wiem jak się starał . Tydzień później , bo zrobieniu wstępnych badań , Jack mógł opuścić szpital , oczywiście jak wrócił do swojego domu ,to dostało mu się pierw od rodziny ,a później od Molly . Yakis nadal nie odzyskiwał przytomności , jego bliscy ciągle się martwili . Najwięcej czasu przy nim , spędzała jego dziewczyna , opowiadając co ją spotkało w danym dniu . Pewnego razu przyszedł ktoś kogo by się nikt nie spodziewał , a dokładnie jego brat . Im dłużej Yakis był w takim stanie , tym bardziej Jack miał do siebie żal , że do tego wszystkiego dopuścił . Pewnego dnia , rankiem . Yakis w końcu , zaczął w końcu otwierać swoje oczy. Ale jasność pomieszczenia , także mu to uniemożliwiała , . Gdy się rozejrzał , spostrzegł się że leży w szpitalu.
Y:Więc tak wygląda szpital , chyba musiałem mocno oberwać.
Brunet , chciał usiąść na łóżku , ale ból mu to utrudniał . W końcu , z wielkim trudem ale mu się udało . Gdy spojrzał przez okno , zauważył budzące się do życia miasteczko . Na ten widok , na jego twarzy pojawił się uśmiech. Nagle drzwi od sali się otworzyły ,a w nich stała czerwonowłosa dziewczyna. Kiedy zobaczyła przytomnego Yakisa , natychmiast się na niego rzuciła , przy tym krzycząc jego imię.
E:Tak się cieszę , że jesteś cały (powiedziała szlochając )
Y:Emika , to boli , przestań.
E:Przepraszam (odparła odrywając się od Yakisa )
E:Jak się czujesz ?
Y:Bywało lepiej , ale powiedz lepiej co tam u was .
E:Wszystko dobrze , jakoś się wszystko ułożyło.
Nagle do sali weszli także rodzice Yakisa oraz Verniko i jego mistrz .
V:No stary , nie źle nas wystraszyłeś , myślałem że wy tam się pozabijaliście , widząc ten krater i wasze ciała na ziemi.
Y:hehe Na szczęście do tego nie doszło.
Je:Jak się czujesz , synku.
Y:W porządku mamo.
A:Dobra robota.
Y:Dzięki.
S:W takim razie , musisz dużo odpoczywać . Więc my już pójdziemy.
Y:Dzięki że wpadliście , na razie.
W sali została jeszcze tylko Emika . Po kilku godzinach , ona i także poszła do domu . 2 tygodnie później , Yakis po zrobieniu kontrolnych badań , mógł wreszcie opuścić szpital , gdy z niego wychodził , przed nim już czekała na niego Emika . Czerwonowłosa wtuliła się w ramie swojego chłopaka , i razem wracali do domu.
E:Wiesz co kochanie ?
Y:Co takiego ?
E:Tak se ostatnio pomyślałam , i doszłam do wniosku , że powinniśmy się pobrać .
Y:Hmmm <myśli , myśli>
Y:W porządku , skoro tego chcesz .
E:Naprawdę ? (zapytała podekscytowana )
Y:Jak najbardziej .
E:Super! (oparła szczęśliwie , po czym pocałowała Yakisa )
E:Kocham cię .

Y:Ja ciebie też.  

poniedziałek, 30 maja 2016

SLW:Rozdział 36

Walka pomiędzy dwojgiem braci trwała już trzy dni , obaj mieli dość zabawy , więc postanowili użyć w końcu , pełnie swoich możliwości .
Jack wystrzelił w Yakisa , czarny strumień ognia , Niebieskooki w odpowiedź zrobił to samo , tylko z tą różnicą że był złoty . Ich siła była tak mocna , że gdy złączyły się ze sobą , nastąpiła eksplozja , która obu odepchnęła w tył . Yakis w mgnieniu oka pojawił się przed Jackiem chcąc go kopnąć w żebra , lecz ten z łatwością go zablokował , i odpłacił mu się tym samym . Obaj odskoczyli od siebie , i w dół wystrzelili słupy ognia . Po chwili ogień zaczął przybierać dziwny kształt , zaraz potem naprzeciw siebie stały dwa ogromne smoki , jeden złoty a drugi czarny . Były tak wielkie że można było je widzieć z daleka . Emika i Molly , je spostrzegły .
M:Wow , niesamowite.
E:Podziwianie , zostaw na później , musimy się spieszyć.
M:Racja .
Smoki ruszyły na siebie , i się związały tworząc cyfrę „8” , na ich głowach walczyli ze sobą dwaj bracia .
J:Jesteś naprawdę nie zły , żeby w tym stanie dotrzymywać mi kroku .
Y:Ty też , nie spodziewałem się że aż tak urośniesz w siłę.
J:Dobra koniec gadania , czas to kończyć
Y:Racja .
Gdy ich ciosy w tym stanie ze sobą się zderzały , powodowały ogromne falę , które niszczyły okolicę , naglę ziemia zaczęła pękać , i z niej zaczęła wystrzelać lawa . Obaj bracia , oddali się od siebie , tworząc swoje najpotężniejsze techniki . Jack , stworzył czarną kulę , wielkości meteorytu .
Y:Skoro tak ma to wyglądać , to nie ma co się wygłupiać .
Yakis w odpowiedzi na atak swojego brata , znów stworzył strzałę , tym razem poczwórną , czwartą była strzała ognia w kolorze niebieskim . Obaj rzucili swoje najpotężniejsze techniki , gdy się ze sobą zderzyły , nastąpiła gigantyczna eksplozja , która wielki kanion zamieniła w ogromny krater , jakby tego było mało , to nawet okolicę w promieniu 250KM zniszczyła . Dziewczyny które tam się udawały , podmuch zdmuchnął je w bezpieczną odległość . Gdy dym się rozwiał , można było dostrzec dwóch braci, których wygląd wrócił do normy, obaj ledwo stali na nogach i ciężko oddychali , byli poważnie ranni . Yakis chcąc to jak najszybciej zakończyć , ruszył resztkami sił na swojego brata , atakując go pięściami , ten tylko albo ich unikał , albo blokował . Nagle potykając się o kamień , Jack stracił równowagę , co jego brat wykorzystał . I kopnął z pół obrotu Jacka w twarz , posyłając kilka metrów dalej. Yakis z męczenia padł na kolana , opierając się rękami o ziemie i ciężko dysząc . Nigdy wcześniej z nikim , nie odbył tak poważnej walki . Chwilę później za nim pojawił się jego brat , i wbił mu nóż w plecy , niebieskooki kaszlnął krwią i padł na ziemie . Lecz okazało się że jest to hologram , a prawdziwy pojawił się za Jackiem , z okrytą ogniem pięścią , walnął z całej siły w twarz Jacka , który poleciał znów parę metrów dalej , odbijając się o ziemie . Gdy leżał już na ziemi , tym razem nie był już w stanie ruszyć nawet palcem . Resztkami sił patrzył na ledwo stojącego , w tym samym miejscu Yakisa .
J:To się nie dzieje naprawdę , jak mogłem z nim przegrać , mimo tego całego treningu . Cholera.. (powiedział do siebie w myślach , po czym zamknął swoje oczy)
Y:To wreszcie koniec (odparł Yakis , który zaraz potem także padł nieprzytomny na ziemie )
Niebo się zachmurzyło , a następnie zaczął padać deszcz . Mocząc ciała dwóch najpotężniejszych ludzi na świecie .Chwilę później , na miejsce dotarła , Emika i Molly , każda poszła do swojego chłopaka . Obie były zaskoczone tym całym pobojowiskiem , ale ważniejsze dla nich było , zdrowie braci . Kilka minut później na miejsce , także dotarli , Sensu oraz Verniko .
V:Jezu , co tu się stało ?
E:Później porozmawiamy , pierw trzeba ich zanieść do szpitala .
Staruszek i Verniko , tylko skinęli głowami i podeszli do dziewczyn . Sensu wraz z Emiką wzięli Yakisa pod ramienia , a Moll wraz z Verniko , który robił to niechętnie wzięli Jacka pod ramienia , i razem udali się do szpitala.


piątek, 27 maja 2016

SLW:Rozdział 35

W tym samym czasie w domy Yakisa . Emika ciągle opiekowała się Molly , nagle w końcu czarnowłosa otworzyła swoje oczy.
M:Gdzie , ja jestem ?
E:Spokojnie , nie martw się jesteś u nas w domu . (odparła czerwonowłosa podając swojej przyjaciółce herbatę )
M:Jack! Gdzie jest Jack ?
E:Za pewne walczy teraz z Yakisem .
M:Co ? Wiesz gdzie ?
E:Nie , ale sądząc bo tych błyskach światła , sądzę że gdzieś w tamtym kierunku.
Czarnowłosa natychmiast wstała z kanapy i udała się w stronę drzwi.
E:Ej a ty gdzie się wybierasz ?
M:Idę go powstrzymać ?
E:Zgłupiałaś , przecież możesz zginąć , nic tam nie zdziałasz .
M:Mimo wszystko chcę spróbować ,nie chcę patrzeć jak mój chłopak cierpi , krocząc ciemną drogą ,nawet jeśli nie wiele jestem w stanie zrobić , to chcę chociaż spróbować mu pomóc.
E:Molly , ehhh zgoda ale ja idę z tobą , w końcu mój  też tam walczy.
M:W porządku.
I tak dwie przyjaciółki ruszyły na pomoc swoim chłopakom .
Wracając do tego co się dzieje w kanionie . Jack spokojnie leci by zakończyć tą walkę . Yakis nie jest w stanie się ruszyć .
Y:Musze użyć potrójnej strzały , choć wymagać to będzie olbrzymiej energii. Mimo to nie mam chyba innego wyjścia .
J:To koniec braciszku , pożegnaj się z światem . (powiedział po czym wystrzelił w stronę Yakisa promień )
Nim promień go dosięgnął , Yakisowi jakimś cudem , udało się przeturlać , w ledwo bezpieczne położenie . Był dosłownie , 0,5 cm od promienia . Następnie z wielkim trudem wstał na nogi .
J:Na prawdę , jestem pod wrażeniem twojej wytrzymałości , ale już i tak nic nie zdziałasz .
Y:To się jeszcze okaże .
Nie pozwalając swojemu bratu na jakikolwiek kolejny ruch , znów zaatakował Yakisa promieniem , tym razem zwiększył nieco zasięg , tak by tym razem nie zdołał go uniknąć .
Kiedy promień znikł , spostrzegł że nie ma zwłok Yakisa .
J:Co , wyparował czy jak ?
Y:Tutaj kretynie .
Jack usłyszał głos znad siebie , gdy podniósł wzrok do góry , spostrzegł Yakisa który lewituje przed niem , nad jedną ręką miał trójzębną strzałę . Prócz strzały czerwonego ognia , i błyskawicy , pojawiła się też ognia koloru złotego .
J:C....co to niemożliwe ?
Yakis od razu posłał w Jacka , swoją najpotężniejszą technikę . Gdy była centymetr od ciała Jacka ,eksplodowała , nastąpił 25x silniejszy i większy wybuch niż przy podwójnej .
Po kilku chwila , gdy dym opadał , Yakis spostrzegł że ciało swojego brata , nadal w jednym kawałku , był w szoku że nadal stoi na nogach , po tak potężnym ataku.
J:No no no , gdybym nie użył „Tego” , to mógłbym zginąć . Ty draniu , że zmusiłeś mnie do użycia ostateczności .
Y:Co ?
Gdy dym całkowicie opadł , Yakis zobaczył Jacka , pokrytego po głowę czarnymi łózkami . Połowa jego koszuli jak i spodni została zdarta .
W:Sytuacja robi się coraz bardziej niebezpieczna , musisz użyć mojej mocy.
Y:Wiem . Dobra skoro ty przeszedłeś na wyższy poziom , to pozwól że i ja użyje pełnie swoich mocy
Nagle całe ciało Yakisa spowił złoty ogień .
J:Doskonalę , to będzie ostateczna runda . Tym razem z tobą skończę .


poniedziałek, 23 maja 2016

SLW:Rozdział 34

Jack natychmiast ruszył na swojego brata , gdy chciał go zaatakować w brzuch , zniknął mu z pola widzenia i pojawił się za Yakisem , próbując go kopnąć w kark . Lecz ku jego zdziwieniu , Niebieskooki zablokował jego kop swoją ręką .
J:No proszę proszę , ktoś tu zrobił jakieś tam postępy , normalnie byś już leżał na ziemi.
Y:Lepiej żebyś mnie nie doceniał , bo może się to dla ciebie źle skończyć. (odparł z pewnym siebie uśmiechem)
Obaj odskoczyli od siebie . Jack wystrzeli w stronę swojego brata , serie czarnych kul ,którymi próbował zaatakować Emike , lecz Yakis każdą z nich odbił , używając swoich rąk . Gdy to zrobił podleciał do Jacka chcąc go zaatakować , lecz czarnooki z łatwością zablokował jego atak .
J:Tak mnie nie pokonasz . Chyba zdajesz sobie z tego sprawę co ?
Na odpowiedź Yakis się tylko uśmiechnął , po czym przesłał prąd do ciała Jacka , przy tym go rażąc . Ten tylko krzyknął z bólu i odskoczył od swojego brata.
J:Hehehehe niezły ruch , ale i tak to za mało . (odparł po czym wysłał znowu serię tym razem fioletowych kul)
Yakis ich także bez problemu odparł . Lecz coś go niepokoiło , widząc złowrogi uśmiech na twarzy jacka . Nagle po paru sekundach , poczuł spadek energii , a złota aura nieco się zmniejszyła .
Y:Co , jak to możliwe ?
W:To przez te kulę , pewnie gdy ich dotkniesz ciałem , one zabierają ci energie .
Y:Wenuris ?
W:Lepiej na nie uważaj .
Y:Rozumiem .
Nim Yakis zdołał się zorientować , Jack był tuż przednim , uderzając go w brzuch . Yakis poleciał na skalną ścianę , odpił się od niej , robiąc średnie wgniecenie . W ułamku sekundy , pojawił się nad nim Jack i łącząc pięści , uderzył Yakisa w kark , posyłając na ziemie . Następnie kierował się do swojego brata , chcąc go dobić , lecz ten w mgnieniu oka zrobił ognisto-błyskawiczną gwiazdę i rzucił nią w swojego brata , co go mocno zaskoczyło , gdyż nie widział wcześniej takiej techniki . Nastąpiła ogromna eksplozja . Yakis szybko wstał i poleciał na bezpieczną odległość . Gdy ogień znikł z dymu wyszedł Jack . Miał tylko trochę swoje ubrania spalone.
J:Widzę braciszku , że znasz potężne techniki , ale i tak nie są w stanie mi nic zrobić .
Y:Cholera , jest mocny .
Jack ponownie zaatakował swojego brata , tym razem wysłał mu ogromną czerwoną kulę . Yakis nie mając co zrobić , postanowił użyć swojej nowej techniki , więc stworzył podwójną strzałę, i wysłał ją w kulę . Gdy se ze sobą zderzyły , nastąpiła kolejna ogromna eksplozja , podmuch był tak mocny , że zmiótł w dal , nawet Yakisa i Jacka , kanion coraz bardziej zaczął przypominać krater . Gdy dym opadł , Jack zaczął szukać swojego brata , po chwili czuł że nie może się ruszyć ,gdy na siebie spojrzał , zauważył że jest związany jakimś lassem , gdy chciał się ruszyć , w ułamku sekundy raził go prąd . Kiedy spojrzał z kąt , dobiega to , spostrzegł Yakisa , który miał w połowie koszulkę zdartą , oraz parę siniaków na ciele .
J:Nieźle , widzę że naprawdę stałeś się nieco silniejszy .
Y:Heee , to tylko próbka moich możliwości .
Yakis korzystając z lassa , rzucał swoim bratem o ściany , gdy to mu się znudziło , rzucił Jacka w powietrze . A następnie rzucił w niego swoją podwójną strzałę , ku jemu zdziwieniu Jack ją złapał , a następnie nastąpiła eksplozja , która zadała mu tylko drobne rany . Yakis był coraz bardziej zmęczony , ciężko oddychał , mimo że nie walczył jeszcze na 100 procent swojej siły. Nie spostrzegł nawet swojego brata , który przyłożył do jego brzucha czarną kulę .
Y:Cholera.
J:Podczas walki , nie wolno się się zamyślać .
Nastąpił kolejny wybuch , nagle z dymu wyleciało ciało Yakisa i kierowało się bezwładnie ku ziemi . Upadek był tak mocny , że zrobił mały krater .
J:hahaha wygrałem . (dodał pewny siebie Jack)



piątek, 20 maja 2016

SLW:Rozdział 33

Minęło pół roku , od kiedy Yakis skończył trening w świątyni smoków . W tym czasie wyprowadził się od domu swojego mistrza , pozwalając mu tym samym do niego wrócić . A sam wraz z swoją dziewczyną zamieszkali w średnim domku jednorodzinnym 5km od miasta . W tym czasie było późne popołudnie , więc Yakis jak zwykle trenował w swoim wielkim ogrodzie , natomiast Emika gotowała obiad . Nagle nastąpiła mała eksplozja w ogrodzie , Yakis przybrał pozycję do ataku jak i obrony . Gdy dym się rozwiał , spostrzegł że przed nim stoi jego brat Jack. Jego ciało było otoczone , czarno-przezroczystą aurą .
Y:Jack, więc wróciłeś jednak do nas ?
J:Wróciłem , ale po to by z tobą walczyć .
Y:Czyli nadal tego chcesz.
Po chwili do nich podeszła czerwonowłosa.
E:Jack , proszę przestań się tak zachowywać.
J:Zamknij się , nie z tobą gadam .
Do nich dołączył jeszcze jeden niespodziewany gość , a dokładnie dziewczyna Jacka , Molly ( miała czarne włosy , piwne oczy , ubrana w jasną bluzkę oraz jakieś jeansy)
M:Kochanie, wróciłeś .
J:Spadaj .
M:Co powiedziałeś ? Co ci się stało.
J:Nie twoja sprawa (odparł po czym posłał strumień powietrza w stronę Molly , posyłając ją jednocześnie na drzewo)
Czarnowłosa padła bezwładnie na ziemie . Yakis podbiegł do niej , i teleportował ją do salonu po czym położył ją na kanapie.
E:Dlaczego tak się zachowujesz ?
J:Już ci mówiłem , to nie twoja sprawa , a teraz zejdź mi z drogi (odparł po czym wysłał w stronę , swojej dawnej przyjaciółki , jakąś małą czarną kulę )
W ostatniej chwili przed Emiką stanął Yakis i odbił tą kulę , wyglądał na wściekłego .
Y:Nie dość że zraniłeś własną dziewczynę która ciągle za tobą tęskni i chciała byś do niej wrócił , to jeszcze próbujesz zaatakować moją  , nie daruję ci tego.
Ciało Yakisa znów otoczyła złoto-przezroczysta aura . Ich energie były tak mocne że drzewa prawię wyłamywało .
Y:Dobrze , chcesz walki to ją będziesz miał . Ale zmieńmy miejsce .
J:No nareszcie mówisz jak mój brat , dobrze niech ci będzie.
E:Skarbie....
Y:Nic się nie martw , sprowadzę go do parteru , i będzie tak jak dawniej (odparł po czym pocałował czule czerwonowłosą )
E:Uważaj na siebie .
Y:Pewnie.
Obaj opuścili ogród Yakis i ruszyli w miejsce , gdzie nie będzie żadnych ludzi . Po kilkunastu minutach znaleźli ogromny kanion , więc natychmiast tam się udali . Lewitowali na środku , stojąc naprzeciw siebie .
J:No to teraz zobaczę , czy wyciągnąłeś wnioski z naszego ostatniego spotkania.
Y:Pewnie , zaraz zobaczysz , że teraz jestem na zupełnie innym poziomie niż ty.
J:Dobra czas skończyć gadać , i zacznijmy w końcu tą walkę .
Y:Jak sobie chcesz bracie.
I tak właśnie rozpoczęła się ostateczna bitwa między dwoma braćmi .





poniedziałek, 16 maja 2016

SLW:Rozdział 32

Yakis wrócił po 3 miesiącach do swojego domu .
Y:Mistrzu! Chyba go nie ma (powiedział gdy zauważył że dom jest pusty)
Była coś ok 10 rano , więc wszyscy byli w szkołach lub pracy .
Y:Jak mnie dziś nie będzie w szkole , to nic się nie stanie.
Brunet pierwsze gdzie się udał to do kuchni , by coś zjeść . Skończyło się na tym że opróżnił całą lodówkę , następnie udał się do swojego pokoju , zauważył że w szafie znajduje się trochę dziewczęcych ciuchów.
Y:Czyżby staruszek , znalazł sobie kogoś (stwierdził z diabelskim uśmieszkiem próbując sobie to wyobrazić )
Nie myśląc o tym dłużej , poszedł spać . Pięć godzin później , do domu Yakisa przyszła jego dziewczyna Emika . Co dziwne , czuła się jak u siebie w domu. Gdy zauważyła że ktoś jest w mieszkaniu , wzięła patelnie i poszła szukać włamywacza . Kiedy doszła do swojej sypialni i zauważyła śpiącego Yakisa , natychmiast ją odłożyła i położyła się koło swojego chłopaka .
Jakieś dwie godziny później , Yakis się obudził , pierwsze co zobaczył , a raczej poczuł , to wtuloną w niego swoją czerwonowłosą dziewczynę.
E:Już wróciłeś kochanie .
Y:Emika , co ty tutaj robisz ? (spytał odskakując od niej )
E:Jak to co , od miesiąca mieszkam tutaj.
Y:Cooooo! A gdzie Sensu – sensei.
E:Powiedział że skoro jesteśmy już dorośli , to mogę mieszkać z tobą , i dlatego zaproponował że mogę się do ciebie wprowadzić . A on się przeprowadził do innego domu.
Y:Rozumiem , podasz mi adres .
E:Pewnie. Trzymaj
Y:Dzięki .
E:A teraz mi powiedz , jak tam twoja podróż , co robiłeś ?
I tak Yakis zaczął opowiadac Emice jak to wszystko po kolei wyglądało.
E:Wow , niesamowite .
Y:Dobra to nie wszystko , mam coś ważnego jeszcze do powiedzenia , ale jak już wszyscy się spotkamy .
E:Dobra , zajmę się tym .
I tak pół godziny później wszyscy spotkali się w ogrodzie Yakisa . Sali jak to siostra ,od razu rzuciła się na swojego brata , prawie go przewracając . Po wstępnych powitaniach , Yakis zaczął opowiadać o swoim bracie.
Sa:Nie wierzę , że mógł to zrobić
E:Dlaczego chcę z tobą walczyć ?
Y:Nie mam pojęcia , ale wiem że jeśli ma wrócić do normalności , to muszę go pokonać.
V:Coś mi tu śmierdzi .
Y:Mi też .
Sa:O co wam chodzi ?
Y:Nawet jeśli Jack rozpoczął jakiś trening , to nie możliwe by w ciągu 2 lat stał się tak potężny . Mi zajęło to 15 lat .
V:Musi mieć , niezwykłego trenera.
Y:Dobra , robi się późno pora wracać . Narazie
E:Żegnajcie
Sa:Pa
V:Narka.
I tak Yakis oraz Emika wrócili do domu.
Y:Ale jestem głodny , zjadłbym jakąś kolację.
E:Zaraz coś ugotuję ….. Lodówka jest pusta.
Y:Oj wybacz , byłem tak głodny po podróży że nie mogłem się powstrzymać (oparł z głupim uśmieszkiem drapiąc się z tyłu głowy )

E:W takim razie , to ty jutro pójdziesz i zrobisz zakupy. (brunetowi nie podobała się ta wiadomość)